środa, 7 października 2015

Rozdział dwudziesty – „I po prostu chcę być z Tobą. W tym momencie na zawsze, na zawsze i na wieczność”



Stojąc nad kuchenką i mieszając zupę Malwina nuciła pod nosem zasłyszaną z rana piosnkę. Jej życie powoli wracało do normy. Co prawda ciężko jej było pogodzić się z tym, że Magda całkowicie zerwała z nią kontakt, ale z drugiej strony starsza z sióstr doskonale ją rozumiała. Blondynka zniszczyła jej ułożone życie i własne szczęście budowała na nieszczęściu Magdy. Rana była na tyle głęboka, że odbudowanie tej relacji wydawało się być nierealne, nawet w dalekiej przyszłości.
Słysząc dźwięk przekręcanego klucza w zamku kobieta uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Łukasz wrócił ze spotkania ze swoim managerem. Zakończenie sezonu ligowego miało być dla nich początkiem kolejnego rozdziału w ich wspólnym życiu. Kadziewicz obiecał jej, że minione tygodnie były ostatnimi, które spędzą w Częstochowie. Chcieli zacząć wszystko jeszcze raz, jak najdalej od miejsca, z którym wiąże się tyle niezbyt przyjemnych  wspomnień. Tutaj Malwina na każdym kroku czuła karcące spojrzenia innych ludzi – informacja o tym, że popularny siatkarz zostawił swoją uroczą narzeczoną praktycznie przed ołtarzem dla jej starszej siostry bardzo szybko rozniosła się w towarzystwie. Ludzie znając jedną wersje wydarzeń bardzo szybko przyczepili Malwinie etykietkę jędzowatej, puszczalskiej kokietki, która omamiła Łukasza i tym samym pozbawiła swoja siostrę jej szczęśliwego zakończenia. Cóż, Różycka musiała przyznać, że te słowa nie były do tak do końca kłamstwem. Mogła przecież zaprotestować, mogła wynieść się z ich mieszkania w momencie, w którym zorientowała się, że czuję do środkowego coś więcej… mogła, ale nie zrobiła tego. Za bardzo kochała Kadziewicza.
- Cześć skarbie. – ciepłe dłonie siatkarza ostrożnie objęły kobietę w pasie – Co tam pichcisz?
- Zupę pomidorową, mam nadzieję, że będzie ci smakować.
- Spod twoich rączek? Na pewno. – jego wargi delikatnie musnęły odsłonięty kark blondynki
- Wariat. – śmiejąc się dziewczyna wyłączyła kuchenkę i odwracając się w stronę mężczyzny zaplotła swoje dłonie na jego szyi – A jak było na spotkaniu?
- No właśnie mam dla ciebie bardzo dobrą wiadomość. – przyciągając ją mocniej do w swoim kierunku usta Kadziewicza musnęły jej czoło – Mógłbym nawet rzec, że fantastyczną.
- Tak? – patrząc w jego jasne tęczówki kobieta nie mogła się nie uśmiechnąć – Zamieniam się w słuch.
- Edwin przyniósł mi dzisiaj na spotkanie kilka propozycji i wybrałem, moim zdaniem najlepszą.
- Tak? A gdzie?
- Volley Paris, Francja, wieża Eiffla i te sprawy, co ty na to?
Kobieta na chwilę spoważniała. Nie chciała, aby decyzja Łukasza była dyktowana tym, że ona potrzebowała znaleźć się jak najdalej stąd.
- Co się dzieję? – wyczuwając zmianę jej nastroju siatkarz mimowolnie wzmocnił swój uścisk – Posmutniałaś. Nie cieszysz się?
- To nie tak. – wzdychając kobieta delikatnie, opuszkami palców, gładziła szyję mężczyzny – Po prostu chcę, żeby to była twoja decyzja, żebyś nie robił nic tylko i wyłącznie ze względu na mnie.
- Słońce – śmiejąc się Kadziewicz ponownie złożył subtelny pocałunek na jej czole – Ja będę szczęśliwy tylko i wyłącznie jeśli ty będziesz przy mnie. Nie ważne gdzie, ważne z kim.
- Jesteś tego pewny?
- Jak niczego innego. – spoglądając na nią z miłością siatkarz jeszcze bardziej przybliżył ją do siebie – Jestem pewny, że chcę wyjechać ze swoją przyszłą żoną do Francji i tam zacząć wszystko od nowa.
Słysząc jego słowa blondynka zdziwiona spojrzała na niego. Potrzebowała dłużej chwili, aby zrozumieć sens jego słów.
- Czy to były oświadczyny?
- Jak najbardziej. Nie wiem tylko czy je przyjmiesz, może nie tak to sobie wszystko wyobrażałaś…
Nie pozwoliła mu dokończyć. Pewnie wbijając się swoimi wargami w jego dała mu jednoznaczną odpowiedź. Nieważne, że nie było pierścionka, bukietu róż i całej tej otoczki związanej z zaręczynami. Najważniejsze, że był on… Łukasz Kadziewicz… mężczyzna, którego pokochała nad wszystko… nad życie…

U ANIELI 
Blondynka trzymała swoją trzyletnią córeczkę za rękę i wypatrywała dwumetrowego siatkarza. Jego samolot z Belgradu wylądował właśnie na krakowskim lotnisku. Przez telefon nie chciał jej powiedzieć czy udało mu się rozwieść już na pierwszej rozprawie. Miała złe przeczucia. Mogła się od razu domyślić, że Zlejka nie odpuści tak łatwo.
- Mamo, gdzie on jest? – spytała zniecierpliwiona Zosia.
- Pewnie czeka na bagaż – odpowiedziała i przejechała ręką po kręconych włosach dziewczynki.
W końcu go zauważyła. Szedł z walizką w ręce. Rozglądał się. Szukał jej. Serce blondynki wywinęło skomplikowane salto. Był przystojny tak jak kilka dni temu, gdy wylatywał z tego samego miejsca. Stęskniła się za nim. Bez niego wszystko straciło sens. Kochała go. Znowu się zakochała i było jej z tym cholernie dobrze. Czuła, że i on ją kocha.
W końcu ją zauważył, a w zasadzie w końcu je zauważył. Aniela miała na sobie błękitną sukienkę do kolan w białe kropki. Długie blond włosy układały się w lekkie fale. Uśmiechała się do niego. Przyśpieszył kroku i porwał ją w ramiona.
- Tęskniłem – wyszeptał jej do ucha.
W końcu był wolnym mężczyzną, mógł wziąć z nią ślub, mieć z nią dzieci, adoptować jej córkę. Zamierzał zrobić to wszystko. Nagle poczuł drobne rączki na swojej nodze. Uśmiechnął się i wziął na ręce Zosie.
- Za tobą też tęskniłem mała damo – połaskotał ją po policzku.
- Długo nie wracałeś tata – powiedziała dziewczynka i przytuliła się do ramienia siatkarza.
- Co ty powiedziałaś? – spytała Aniela, którą mała zaskoczyła.
- Że tata długo nie wracał – Ivan coraz lepiej posługiwał się językiem polskim, więc mogli swobodnie w nim rozmawiać. – Kasia ma tatę, ja też chcę.
- Ale… - nie skończyła, bo przerwał jej Miljković.
- Jasne, że masz. Ja jestem twoim tatą – powiedział z uśmiechem.
- Ivan…
- Aniela, dostałem rozwód. Możemy być rodziną.
Miała wrażenie, że nagle ma cały świat u stóp. Była szczęśliwa.

KONIEC


*** 
Wszystko zgodnie z planem. Historia Łukasza, Ivana, Malwiny i Anieli dobiegła końca. Razem z Lady Spark chcemy Wam bardzo podziękować za to, że byliście z nami od początku do końca tego opowiadania. Mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Trzymajcie się ciepło!