czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział pierwszy – „Budujemy nasz dom na piasku, cena nie gra roli dziś”

Niewysoka blondynka uśmiechnęła się delikatnie w stronę kierowcy taksówki, który wkładał jej walizki do bagażnika. Rozglądając się dookoła musiała stwierdzić, że częstochowski dworzec nic się nie zmienił od czasu, kiedy cztery lata temu stąd wyjeżdżała. Wtedy wydawało jej się, ze już nigdy więcej tu nie wróci. Nie miała po co. Jej stosunki z rodziną popsuły się do tego stopnia, że młodsza siostra jej nienawidziła, a jej własna matka dostawała palpitacji serca za każdym razem, kiedy słyszała jej imię. Pozostał jej jedynie ojciec, dla którego zawsze była oczkiem w głowie. On, jako jedyny nie wyrzekł się jej po tej całej historii, która miała miejsce cztery lata temu. A przecież to nie ona była winna tego zajścia, tylko, że jedyna osoba, przed którą się otworzyła i wyznała jej całą prawdę uważała ją za perfidną kłamczuchę. Jej młodsza siostra nie chciała jej uwierzyć i wolała udawać, ze Malwina nigdy nie była dla niej kimś bliskim.
-
To gdzie będzie kurs?
Lekko kręcąc głową blondynka próbowała pozbyć się wszystkich nieprzyjemnych wspomnień.
-
Na Lipową, poproszę.
-
Już się robi. Zapraszam do środka.
Siadając z tyłu dziewczyna westchnęła głośno. Sama nie wiedziała czy dobrze robiła jadąc do Magdy, ale wyrzuty sumienia, że ich relacje tak bardzo się pogorszyły, nie dawały jej spokoju. Oddałaby wszystko, aby tylko wszystko było tak jak dawniej. Były w końcu siostrami, a tymczasem od czterech lat nie zamieniły ze sobą ani jednego zdania, zupełnie tak jakby były dla siebie kimś obcym. Patrząc z perspektywy czasu Malwina musiała stwierdzić, że dobrze zrobiła przyjmując ofertę pracy w Brukseli. Nowe miejsce, nowa praca przynajmniej w pewnym sensie pomogli uporać jej się z niewygodną przeszłością. Zatracając się w pracy nie miała czasu na miłość, co było jej nawet na rękę. Nie szukała mężczyzny, nie po tym, co ją spotkało w Częstochowie. Zdecydowanie bardziej wolała odnosić sukcesy w zawodzie niż w uczuciach. Na początku w zaistniałej sytuacji czuła się wyśmienicie, jednak z czasem było coraz gorzej. Praca zaczęła ją nudzić, czuła się zmęczona i nikomu niepotrzebna.  I w końcu po czterech latach w Belgii zdecydowała – wraca do Polski. Zwolniła się z pracy, sprzedała mieszkanie i w niespełna miesiąc po podjęciu decyzji dziewczyna była już w swoim rodzinnym mieście.
-
Jesteśmy na miejscu.
-
Słucham? – dopiero słowa taksówkarza wyrwały ją z letargu jej myśli.
-
 Koniec kursu. Jesteśmy na Lipowej.
Malwina sięgając do torebki wyciągnęła z niej portfel i zapłaciła należną kwotę mężczyźnie. Kiedy kilka minut później stała z walizką w ręku pod drzwiami mieszkania, w którym się wychowywała wciąż nie była do końca pewna czy dobrze robi. Magda zawsze była uparta i pamiętliwa. Jeżeli przez tyle lat nie odezwała się do starszej siostry to mogło oznaczać tylko jedno – nadal jej nie wybaczyła. Z drugiej jednak strony Malwina łudziła się, że być może Madzi najzwyczajniej w świecie jest wstyd za to jak się względem niej zachowała i to, dlatego tak uparcie milczała.
Raz kozie śmierć.
Biorąc głęboki wdech blondynka zastukała kilka w drzwi. Nie miała pojęcia jak będzie wyglądać jej spotkanie z Magdą. Nikt nie wiedział o jej powrocie do Częstochowy, więc dla młodszej Różyckiej to bez wątpienia może być szok. Ale przecież były rodziną, tak? Jedno kłamstwo, jedno nieporozumienie nie może wymazać tych wszystkich spędzonych ze sobą lat. Malwina ponownie zastukała. Słysząc po drugiej stronie kroki jej serce o mało, co nie wyskoczyło z piersi. Bała się, cholernie się bała. W momencie, gdy drzwi lekko się uchyliły dziewczyna wstrzymała oddech.
-
Tak? – w progu mieszkania pojawił się mężczyzna, którego blondynka nigdy wcześniej nie widziała
Jego ciemne tęczówki uważnie zlustrowały ją od stóp do głowy, a szeroki uśmiech, z jakim ją przywitał nawet na chwilę nie schodził z jego twarzy.
-
W czymś mogę pani pomóc? – szatyn dłonią przeczesał swoje długie włosy – Coś się stało?
-
Przepraszam, ale kim pan jest?
-
Równie dobrze to ja mógłbym zadać to pytanie. To pani zapukała do moich drzwi.
-
Malwina Róży... – nie dokończyła, ponieważ z głębi mieszkania usłyszała roześmiany głos swojej siostry
-
Kochanie, kto to przyszedł?
Piękna blondynka, o dużych orzechowych oczach spojrzała ciekawsko na próg mieszkania. Uśmiech, który jeszcze przed chwilą gościł w jednym momencie zniknął. Magda wyraźnie się zmieniła przez te wszystkie lata. Wydoroślała. Krótką obcięcie na ‘chłopaka’ zastąpiła długimi falami błąd włosów, które w finezyjny sposób opadały na jej ramiona. Bluzeczki sięgające do pępka zmieniła na dopasowane, kobiece kroje, które podkreślały jej smukłą talię i piękny biust. Nogi, które zawsze zasłaniała długimi spódnicami lub luźnymi spodniami, teraz były zaznaczone przez obcisłe rurki.
-
Co tu robisz? – krzyżując ręce na piersiach młodsza Różycka nawet nie starała się kryć swojego niezadowolenia. – Życie w wielkim świecie się znudziło i zachciało ci się wrócić na stare śmiecie?
-
To wy się znacie? – mężczyzna uważnie spojrzał na Magdę
-
To moja siostra Łukasz, moja kochana starsza siostra – ironia w jej głosie sprawiała, że po całym ciele Malwiny przeszedł nie przyjemny dreszcz
Mogła spodziewać się takiego, a nie innego przywitania. Nie mniej jednak to i tak bolało...
TYMCZASEM
Aniela, sprzątała właśnie swój gabinet. Zbliżała się godzina osiemnasta, a co za tym idzie jej praca miała się ku końcowi. Siatkarze, którzy byli jej podopiecznymi mieli ostatnie półgodziny treningu i blondynka nie spodziewała się jakiś nagłych i nieoczekiwanych wizyt. Na dodatek tego dnia wyjątkowo zależało jej na czasie, ponieważ obiecała dziś iść ze swoją trzyletnią córeczką do kina na bajkę, która właśnie weszła do kin.
Aniela, była młodą kobietą i dość atrakcyjną. Mężczyźni główną uwagę zwracali na jej błękitne jak niebo oczy. Do owego nieba dodawali uśmiech karminowych ust. Mimo młodego wieku była już doświadczona przez los. Z własnej głupoty i wiary w niemożliwe związała się z mężczyzną, który był od niej o dziesięć lat starszy, a na dodatek miał cudowną rodzinę. Zachowała się jak typowa blondynka. Uwierzyła w to, że dla niej porzuci swoje ułożone życie i będą żyć jak w bajkach długo i szczęśliwie. Jednak, kiedy tylko dziewczyna zaszła w ciążę mężczyzna natychmiast ulotnił się z jej życia i za nic w świecie nie chciał poznać swojej córeczki. Mała, była całym światem Anieli i kobieta od początku wiedziała, że za nic w świecie nie podda się aborcji ani też nie odda dziecka do adopcji. Jej rodzice początkowo byli zszokowani, że ich idealna córka studiując jest w ciąży, ale obiecali jej pomoc i każdego dnia dotrzymywali danego słowa. Dzięki temu Aniela, mogła skończyć dziennie fizjoterapię. Początkowo ciężko było jej o pracę, bo każdy potencjalny pracodawca, gdy dowiadywał się o kilkumiesięcznej córeczce dyskretnie dawał jej do zrozumienia, że nie takiej kobiety szuka. Dzięki znajomościom jej mamy dziewczyna dostała pracę w klubie fitness. Niespełna miesiąc temu zwrócił się do niej prezes sportowego klubu w Częstochowie z propozycją posady pierwszego fizjoterapeuty. Bez zastanowienia przyjęła pracę, która dawała jej satysfakcję, a także była dobrze płatna. Dzięki niej mogła spokojnie utrzymać czteropokojowe mieszkanie, które dostała od babci, a także opłacić przedszkole dla córeczki, a także od czasu do czasu pozwolić sobie na małą przyjemność względem siebie. Nie unikała kontaktów damsko – męskich, ale kiedy tak owe tylko pojawiały się na horyzoncie potencjalny kandydat na jej chłopaka uciekał gdzie pieprz rośnie widząc małe dziecko u jej boku. Owy mężczyzna dopisywał od razu Anieli określenia najgorszego typu, że jest pierwszą lepszą. Nikt nie znał prawdy, a wszyscy ją oceniali. Życie jest niesprawiedliwe, ale nikt nie mówił, że będzie lekko.
- Aniela, jesteś jeszcze? – do szatni wszedł Marek  Kardoš, a tuż za nim dwumetrowy mężczyzna, którego mina ewidentnie wskazywała, że coś jest nie tak.
- Jestem, jestem. Co się stało? – spytała dziewczyna i uśmiechnęła się do trenera częstochowskiej drużyny.
- Ivan, podczas ataku zrobił sobie coś z prawym barkiem. Możesz zobaczyć, co to jest?
- W końcu to moja praca – powiedziała kobieta.
- I daj mi znać, czy to poważne. Ivan, jest naszym filarem. Dzięki niemu radzimy sobie tak jak radzimy. A w sobotę gramy ze Skrą, więc potrzebujemy go – powiedział mężczyzna i wyszedł.
- Siadaj i zdejmuj koszulkę – powiedziała blondynka po angielsku.
- Niby jak mam to zrobić skoro boli mnie bark i nie mogę podnieść ręki? – warknął siatkarz.
- Można tak od razu, a nie ze złością – wzięła nożyczki i rozcięła treningową koszulę serbskiego siatkarza.
Jej oczom ukazało się doskonale wyrzeźbione ciało z lekką opalenizną. Przez chwilę stała zdezorientowana, ale zaraz potem powróciła myślami do swojego ciała i zabrała się do pracy. Mimo, że pracowała od miesiąca to nie udało jej się poznać wszystkich zawodników osobiście. Nie wszyscy zwracali się do niej z prośbą o pomoc, bo nie zawsze miała wolne ręce, dlatego do pomocy była druga fizjoterapeutka – Katarzyna. Aniela, dotknęła prawego mężczyzny, a ten odskoczył od niej jak oparzony.
- Nie udawaj, że jesteś delikatny. Po prostu naciągnąłeś sobie mięśnie w tej okolicy – wyjęła maść i zaczęła robić stojącemu siatkarzowi masaż barku. – Ale może usiądź, albo się połóż, za wysoki jesteś – powiedziała dziewczyna, a mężczyzna zrobił to, o co został poproszony.
Po piętnastu minutach ból dalej był odczuwalny i miało tak być przez najbliższe trzy dni, ale nie było przeciwwskazań żeby Ivan nie mógł wystąpić w sobotnim meczu. Serb, podziękował po angielsku i skierował się w stronę drzwi. Gdy je otworzył ktoś na niego wpadł, a konkretnie pod jego nogi, bo trzyletnia dziewczynka nie mogła być zbyt wysoka.
- Mama! – krzyknęła Zosia, która pod wpływem uderzenia upadła na podłogę.
- Zosia? Co ty tu robisz? I tyle razy prosiłam cię żebyś pukała do drzwi, kiedy jestem w pracy – kobieta po polsku zwróciła się do córki, a po angielsku do Ivana. – Przepraszam, to moja córeczka. Tyle razy mówiłam jej żeby pukała za nim wejdzie.
- To raczej ja powinienem martwić się czy nie zrobiłem jej krzywdy – Ivan, wziął dziewczynkę na ręce, a następnie wytarł łzy z jej policzków.
- Zosia, nic ci się nie stało? – Aniela, wzięła córeczkę i posadziła na krzesełku.
- Nie. Pamiętas o kinie, dziś? – spytał mała szatynka.
- Tak. Zaraz pójdziemy. A kto cię przyprowadził?
- Babcia. Ceka tam – mała kobieta wskazała palcem jakieś miejsce za ścianą, a jej mama zaczęła się radośnie śmiać.
***
No to wystartowałyśmy z nowym opowiadaniem, nowymi pomysłami i nowymi bohaterami. Mamy nadzieję, że przypadną Wam do gustu. Pozdrawiam i oddaję klawiaturę Lady Spark.

10 komentarzy:

  1. Hmmm...Ivan i do tego serb...czyżby Miljkovic?
    czekam na rozwinięcie opowiadania:)
    jeżeli możecie to informujcie mnie o nowych notkach tutaj: zycie-to-ciagla-walka.blog.onet.pl
    pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście, jest zdecydowanie inaczej, i jakoś tak dziwnie mi bez Bąkiewicza w tym opowiadaniu :) Jednak cieszę się, że jest coś zupełnie nowego ...

    OdpowiedzUsuń
  3. dobra zaczynam kombinować, przeszukałam w mojej pamięci wszystkich serbskich Ivanów siatkarzy i wpadł mi do głowy tylko jeden i jeżeli to on to ja już tutaj swoją duszę zostawię :P Malwina widać na początku nowego startu w Częstochowie łatwo mieć nie będzie, Magda przywitała ją bardzo niemiło i ja bym się na pewno nie poczuła fajnie
    czekam na kolejny wpis który zapewne więcej zdradzi :)

    ps. moja imienniczka Magda jak zwykle jest czarnym charakterem, cóż chyba powinnam się przyzwyczaić do tego, przy tymi imieniu bardzo prosto zbudować taką postać :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Już się przestraszyłam że chodzi o Żółwia, ale potem doczytałam, że szatyn i długie włosy ;p Kadziu, jestem jak najbardziej na tak :D
    dlaczego ja od razu stawiam, ze ona odbiła siostrze faceta albo coś? No tak, bo teraz bym chciała żeby odbiła Kadzia ;p ale jak ma wywinąć w rodzinie drugie świństwo to nieciekawie będzie...
    Myślę, że Łukasz może się okazać ważnym sojusznikiem ;)
    No i Ivan :D Matko, jak tylko to przeczytałam to musiałam do panny Lady Spark napisać ;p kiedyś to się nad nim rozwodziłyśmy i teraz sobie poczytam ;p też złapałam zawiechę przy opisie tego boskiego ciała ;p i w tym wypadku grecki bóg pasuje jak do nikogo innego :D SERBSKI Bóg ;p haha oby Atanasijevic miał takie ciało kiedyś ^^
    Także kochana dziewczynka :) już była u niego w ramionach ;p zazdroszczę ;p chyba przez tą kruszynkę Aniela trafi do serca Ivana, hmm? :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohoho ciekawie się zapowiada!! Chcę natychmiast następnego odcinka!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten początek mnie zaintrygował ^^ BO niby czemu jej relacje z rodziną tak bardzo się pogorszyły? Ivan... (chwila namysłu) Miljkovic? Hmmm... Czekam na nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Obsada mnie zaskoczyła. Ivan? Kadziu? Coś nowego ;)
    Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. rzeczywiście całkowita zmiana bohaterów...
    jestem ciekawa jak to Wam wyjdzie....
    ale sądząc po innych Waszych wspólnych opowiadaniach wiem że i to będzie genialne;)
    jestem strasznie ciekawa jka to wszystko się rozwinie;)
    czekam na nexta
    pozdrawiam;***

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest pan Kadziewicz i dla mnie jest to już pełnia szczęścia :) Nie mogłam się doczekać kiedy z tym wystartujecie. No i nie zawiodłam się :) Powrót Malwiny w rodzinne strony nie zaczął się zbyt dobrze,ciekawa jestem czy młodsza z sióstr Różyckich ciągle będzie taka niewzruszona i będzie arogancko się odnosić do Malwiny? No i już się nie mogę doczekać stosunku Kadzia do niej :) Aniela to osoba która z pewnością dużo przeszła w życiu,ale dzięki pomocy rodziny i wytrwałości jest teraz w tym miejscu którym jest. Na razie jeszcze zbyt dużo nie można powiedzieć,dlatego z niecierpliwością czekam na drugi rozdział,buziaki :) :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej:) Bardzo podoba mi się początek tego opowiadania... jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy głównych bohaterek... oczywiście informujcie mnie o nowościach na gg:):)
    [krzyk-uczuc]
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń