Niewysoka blondynka uśmiechnęła się
delikatnie w stronę kierowcy taksówki, który wkładał jej walizki do bagażnika.
Rozglądając się dookoła musiała stwierdzić, że częstochowski dworzec nic się
nie zmienił od czasu, kiedy cztery lata temu stąd wyjeżdżała. Wtedy wydawało
jej się, ze już nigdy więcej tu nie wróci. Nie miała po co. Jej stosunki z
rodziną popsuły się do tego stopnia, że młodsza siostra jej nienawidziła, a jej
własna matka dostawała palpitacji serca za każdym razem, kiedy słyszała jej
imię. Pozostał jej jedynie ojciec, dla którego zawsze była oczkiem w głowie. On,
jako jedyny nie wyrzekł się jej po tej całej historii, która miała miejsce cztery
lata temu. A przecież to nie ona była winna tego zajścia, tylko, że jedyna osoba,
przed którą się otworzyła i wyznała jej całą prawdę uważała ją za perfidną
kłamczuchę. Jej młodsza siostra nie chciała jej uwierzyć i wolała udawać, ze
Malwina nigdy nie była dla niej kimś bliskim.
- To gdzie będzie kurs?
Lekko kręcąc głową blondynka próbowała pozbyć się wszystkich nieprzyjemnych wspomnień.
- Na Lipową, poproszę.
- Już się robi. Zapraszam do środka.
Siadając z tyłu dziewczyna westchnęła głośno. Sama nie wiedziała czy dobrze robiła jadąc do Magdy, ale wyrzuty sumienia, że ich relacje tak bardzo się pogorszyły, nie dawały jej spokoju. Oddałaby wszystko, aby tylko wszystko było tak jak dawniej. Były w końcu siostrami, a tymczasem od czterech lat nie zamieniły ze sobą ani jednego zdania, zupełnie tak jakby były dla siebie kimś obcym. Patrząc z perspektywy czasu Malwina musiała stwierdzić, że dobrze zrobiła przyjmując ofertę pracy w Brukseli. Nowe miejsce, nowa praca przynajmniej w pewnym sensie pomogli uporać jej się z niewygodną przeszłością. Zatracając się w pracy nie miała czasu na miłość, co było jej nawet na rękę. Nie szukała mężczyzny, nie po tym, co ją spotkało w Częstochowie. Zdecydowanie bardziej wolała odnosić sukcesy w zawodzie niż w uczuciach. Na początku w zaistniałej sytuacji czuła się wyśmienicie, jednak z czasem było coraz gorzej. Praca zaczęła ją nudzić, czuła się zmęczona i nikomu niepotrzebna. I w końcu po czterech latach w Belgii zdecydowała – wraca do Polski. Zwolniła się z pracy, sprzedała mieszkanie i w niespełna miesiąc po podjęciu decyzji dziewczyna była już w swoim rodzinnym mieście.
- Jesteśmy na miejscu.
- Słucham? – dopiero słowa taksówkarza wyrwały ją z letargu jej myśli.
- Koniec kursu. Jesteśmy na Lipowej.
Malwina sięgając do torebki wyciągnęła z niej portfel i zapłaciła należną kwotę mężczyźnie. Kiedy kilka minut później stała z walizką w ręku pod drzwiami mieszkania, w którym się wychowywała wciąż nie była do końca pewna czy dobrze robi. Magda zawsze była uparta i pamiętliwa. Jeżeli przez tyle lat nie odezwała się do starszej siostry to mogło oznaczać tylko jedno – nadal jej nie wybaczyła. Z drugiej jednak strony Malwina łudziła się, że być może Madzi najzwyczajniej w świecie jest wstyd za to jak się względem niej zachowała i to, dlatego tak uparcie milczała.
Raz kozie śmierć.
Biorąc głęboki wdech blondynka zastukała kilka w drzwi. Nie miała pojęcia jak będzie wyglądać jej spotkanie z Magdą. Nikt nie wiedział o jej powrocie do Częstochowy, więc dla młodszej Różyckiej to bez wątpienia może być szok. Ale przecież były rodziną, tak? Jedno kłamstwo, jedno nieporozumienie nie może wymazać tych wszystkich spędzonych ze sobą lat. Malwina ponownie zastukała. Słysząc po drugiej stronie kroki jej serce o mało, co nie wyskoczyło z piersi. Bała się, cholernie się bała. W momencie, gdy drzwi lekko się uchyliły dziewczyna wstrzymała oddech.
- Tak? – w progu mieszkania pojawił się mężczyzna, którego blondynka nigdy wcześniej nie widziała
Jego ciemne tęczówki uważnie zlustrowały ją od stóp do głowy, a szeroki uśmiech, z jakim ją przywitał nawet na chwilę nie schodził z jego twarzy.
- W czymś mogę pani pomóc? – szatyn dłonią przeczesał swoje długie włosy – Coś się stało?
- Przepraszam, ale kim pan jest?
- Równie dobrze to ja mógłbym zadać to pytanie. To pani zapukała do moich drzwi.
- Malwina Róży... – nie dokończyła, ponieważ z głębi mieszkania usłyszała roześmiany głos swojej siostry
- Kochanie, kto to przyszedł?
Piękna blondynka, o dużych orzechowych oczach spojrzała ciekawsko na próg mieszkania. Uśmiech, który jeszcze przed chwilą gościł w jednym momencie zniknął. Magda wyraźnie się zmieniła przez te wszystkie lata. Wydoroślała. Krótką obcięcie na ‘chłopaka’ zastąpiła długimi falami błąd włosów, które w finezyjny sposób opadały na jej ramiona. Bluzeczki sięgające do pępka zmieniła na dopasowane, kobiece kroje, które podkreślały jej smukłą talię i piękny biust. Nogi, które zawsze zasłaniała długimi spódnicami lub luźnymi spodniami, teraz były zaznaczone przez obcisłe rurki.
- Co tu robisz? – krzyżując ręce na piersiach młodsza Różycka nawet nie starała się kryć swojego niezadowolenia. – Życie w wielkim świecie się znudziło i zachciało ci się wrócić na stare śmiecie?
- To wy się znacie? – mężczyzna uważnie spojrzał na Magdę
- To moja siostra Łukasz, moja kochana starsza siostra – ironia w jej głosie sprawiała, że po całym ciele Malwiny przeszedł nie przyjemny dreszcz
Mogła spodziewać się takiego, a nie innego przywitania. Nie mniej jednak to i tak bolało...
- To gdzie będzie kurs?
Lekko kręcąc głową blondynka próbowała pozbyć się wszystkich nieprzyjemnych wspomnień.
- Na Lipową, poproszę.
- Już się robi. Zapraszam do środka.
Siadając z tyłu dziewczyna westchnęła głośno. Sama nie wiedziała czy dobrze robiła jadąc do Magdy, ale wyrzuty sumienia, że ich relacje tak bardzo się pogorszyły, nie dawały jej spokoju. Oddałaby wszystko, aby tylko wszystko było tak jak dawniej. Były w końcu siostrami, a tymczasem od czterech lat nie zamieniły ze sobą ani jednego zdania, zupełnie tak jakby były dla siebie kimś obcym. Patrząc z perspektywy czasu Malwina musiała stwierdzić, że dobrze zrobiła przyjmując ofertę pracy w Brukseli. Nowe miejsce, nowa praca przynajmniej w pewnym sensie pomogli uporać jej się z niewygodną przeszłością. Zatracając się w pracy nie miała czasu na miłość, co było jej nawet na rękę. Nie szukała mężczyzny, nie po tym, co ją spotkało w Częstochowie. Zdecydowanie bardziej wolała odnosić sukcesy w zawodzie niż w uczuciach. Na początku w zaistniałej sytuacji czuła się wyśmienicie, jednak z czasem było coraz gorzej. Praca zaczęła ją nudzić, czuła się zmęczona i nikomu niepotrzebna. I w końcu po czterech latach w Belgii zdecydowała – wraca do Polski. Zwolniła się z pracy, sprzedała mieszkanie i w niespełna miesiąc po podjęciu decyzji dziewczyna była już w swoim rodzinnym mieście.
- Jesteśmy na miejscu.
- Słucham? – dopiero słowa taksówkarza wyrwały ją z letargu jej myśli.
- Koniec kursu. Jesteśmy na Lipowej.
Malwina sięgając do torebki wyciągnęła z niej portfel i zapłaciła należną kwotę mężczyźnie. Kiedy kilka minut później stała z walizką w ręku pod drzwiami mieszkania, w którym się wychowywała wciąż nie była do końca pewna czy dobrze robi. Magda zawsze była uparta i pamiętliwa. Jeżeli przez tyle lat nie odezwała się do starszej siostry to mogło oznaczać tylko jedno – nadal jej nie wybaczyła. Z drugiej jednak strony Malwina łudziła się, że być może Madzi najzwyczajniej w świecie jest wstyd za to jak się względem niej zachowała i to, dlatego tak uparcie milczała.
Raz kozie śmierć.
Biorąc głęboki wdech blondynka zastukała kilka w drzwi. Nie miała pojęcia jak będzie wyglądać jej spotkanie z Magdą. Nikt nie wiedział o jej powrocie do Częstochowy, więc dla młodszej Różyckiej to bez wątpienia może być szok. Ale przecież były rodziną, tak? Jedno kłamstwo, jedno nieporozumienie nie może wymazać tych wszystkich spędzonych ze sobą lat. Malwina ponownie zastukała. Słysząc po drugiej stronie kroki jej serce o mało, co nie wyskoczyło z piersi. Bała się, cholernie się bała. W momencie, gdy drzwi lekko się uchyliły dziewczyna wstrzymała oddech.
- Tak? – w progu mieszkania pojawił się mężczyzna, którego blondynka nigdy wcześniej nie widziała
Jego ciemne tęczówki uważnie zlustrowały ją od stóp do głowy, a szeroki uśmiech, z jakim ją przywitał nawet na chwilę nie schodził z jego twarzy.
- W czymś mogę pani pomóc? – szatyn dłonią przeczesał swoje długie włosy – Coś się stało?
- Przepraszam, ale kim pan jest?
- Równie dobrze to ja mógłbym zadać to pytanie. To pani zapukała do moich drzwi.
- Malwina Róży... – nie dokończyła, ponieważ z głębi mieszkania usłyszała roześmiany głos swojej siostry
- Kochanie, kto to przyszedł?
Piękna blondynka, o dużych orzechowych oczach spojrzała ciekawsko na próg mieszkania. Uśmiech, który jeszcze przed chwilą gościł w jednym momencie zniknął. Magda wyraźnie się zmieniła przez te wszystkie lata. Wydoroślała. Krótką obcięcie na ‘chłopaka’ zastąpiła długimi falami błąd włosów, które w finezyjny sposób opadały na jej ramiona. Bluzeczki sięgające do pępka zmieniła na dopasowane, kobiece kroje, które podkreślały jej smukłą talię i piękny biust. Nogi, które zawsze zasłaniała długimi spódnicami lub luźnymi spodniami, teraz były zaznaczone przez obcisłe rurki.
- Co tu robisz? – krzyżując ręce na piersiach młodsza Różycka nawet nie starała się kryć swojego niezadowolenia. – Życie w wielkim świecie się znudziło i zachciało ci się wrócić na stare śmiecie?
- To wy się znacie? – mężczyzna uważnie spojrzał na Magdę
- To moja siostra Łukasz, moja kochana starsza siostra – ironia w jej głosie sprawiała, że po całym ciele Malwiny przeszedł nie przyjemny dreszcz
Mogła spodziewać się takiego, a nie innego przywitania. Nie mniej jednak to i tak bolało...
TYMCZASEM
Aniela, sprzątała właśnie swój gabinet.
Zbliżała się godzina osiemnasta, a co za tym idzie jej praca miała się ku
końcowi. Siatkarze, którzy byli jej podopiecznymi mieli ostatnie półgodziny
treningu i blondynka nie spodziewała się jakiś nagłych i nieoczekiwanych wizyt.
Na dodatek tego dnia wyjątkowo zależało jej na czasie, ponieważ obiecała dziś
iść ze swoją trzyletnią córeczką do kina na bajkę, która właśnie weszła do kin.
Aniela, była młodą kobietą i dość
atrakcyjną. Mężczyźni główną uwagę zwracali na jej błękitne jak niebo oczy. Do
owego nieba dodawali uśmiech karminowych ust. Mimo młodego wieku była już
doświadczona przez los. Z własnej głupoty i wiary w niemożliwe związała się z
mężczyzną, który był od niej o dziesięć lat starszy, a na dodatek miał cudowną
rodzinę. Zachowała się jak typowa blondynka. Uwierzyła w to, że dla niej
porzuci swoje ułożone życie i będą żyć jak w bajkach długo i szczęśliwie. Jednak,
kiedy tylko dziewczyna zaszła w ciążę mężczyzna natychmiast ulotnił się z jej
życia i za nic w świecie nie chciał poznać swojej córeczki. Mała, była całym
światem Anieli i kobieta od początku wiedziała, że za nic w świecie nie podda
się aborcji ani też nie odda dziecka do adopcji. Jej rodzice początkowo byli
zszokowani, że ich idealna córka studiując jest w ciąży, ale obiecali jej pomoc
i każdego dnia dotrzymywali danego słowa. Dzięki temu Aniela, mogła skończyć
dziennie fizjoterapię. Początkowo ciężko było jej o pracę, bo każdy potencjalny
pracodawca, gdy dowiadywał się o kilkumiesięcznej córeczce dyskretnie dawał jej
do zrozumienia, że nie takiej kobiety szuka. Dzięki znajomościom jej mamy
dziewczyna dostała pracę w klubie fitness. Niespełna miesiąc temu zwrócił się
do niej prezes sportowego klubu w Częstochowie z propozycją posady pierwszego
fizjoterapeuty. Bez zastanowienia przyjęła pracę, która dawała jej satysfakcję,
a także była dobrze płatna. Dzięki niej mogła spokojnie utrzymać czteropokojowe
mieszkanie, które dostała od babci, a także opłacić przedszkole dla córeczki, a
także od czasu do czasu pozwolić sobie na małą przyjemność względem siebie. Nie
unikała kontaktów damsko – męskich, ale kiedy tak owe tylko pojawiały się na
horyzoncie potencjalny kandydat na jej chłopaka uciekał gdzie pieprz rośnie
widząc małe dziecko u jej boku. Owy mężczyzna dopisywał od razu Anieli
określenia najgorszego typu, że jest pierwszą lepszą. Nikt nie znał prawdy, a
wszyscy ją oceniali. Życie jest niesprawiedliwe, ale nikt nie mówił, że będzie
lekko.
- Aniela, jesteś jeszcze? – do szatni
wszedł Marek Kardoš, a tuż za nim dwumetrowy mężczyzna, którego mina ewidentnie wskazywała,
że coś jest nie tak.
- Jestem,
jestem. Co się stało? – spytała dziewczyna i uśmiechnęła się do trenera
częstochowskiej drużyny.
- Ivan,
podczas ataku zrobił sobie coś z prawym barkiem. Możesz zobaczyć, co to jest?
- W końcu to
moja praca – powiedziała kobieta.
- I daj mi
znać, czy to poważne. Ivan, jest naszym filarem. Dzięki niemu radzimy sobie tak
jak radzimy. A w sobotę gramy ze Skrą, więc potrzebujemy go – powiedział
mężczyzna i wyszedł.
- Siadaj i
zdejmuj koszulkę – powiedziała blondynka po angielsku.
- Niby jak mam
to zrobić skoro boli mnie bark i nie mogę podnieść ręki? – warknął siatkarz.
- Można tak od
razu, a nie ze złością – wzięła nożyczki i rozcięła treningową koszulę
serbskiego siatkarza.
Jej oczom
ukazało się doskonale wyrzeźbione ciało z lekką opalenizną. Przez chwilę stała
zdezorientowana, ale zaraz potem powróciła myślami do swojego ciała i zabrała
się do pracy. Mimo, że pracowała od miesiąca to nie udało jej się poznać
wszystkich zawodników osobiście. Nie wszyscy zwracali się do niej z prośbą o
pomoc, bo nie zawsze miała wolne ręce, dlatego do pomocy była druga
fizjoterapeutka – Katarzyna. Aniela, dotknęła prawego mężczyzny, a ten
odskoczył od niej jak oparzony.
- Nie udawaj,
że jesteś delikatny. Po prostu naciągnąłeś sobie mięśnie w tej okolicy – wyjęła
maść i zaczęła robić stojącemu siatkarzowi masaż barku. – Ale może usiądź, albo
się połóż, za wysoki jesteś – powiedziała dziewczyna, a mężczyzna zrobił to, o
co został poproszony.
Po piętnastu
minutach ból dalej był odczuwalny i miało tak być przez najbliższe trzy dni,
ale nie było przeciwwskazań żeby Ivan nie mógł wystąpić w sobotnim meczu. Serb,
podziękował po angielsku i skierował się w stronę drzwi. Gdy je otworzył ktoś
na niego wpadł, a konkretnie pod jego nogi, bo trzyletnia dziewczynka nie mogła
być zbyt wysoka.
- Mama! –
krzyknęła Zosia, która pod wpływem uderzenia upadła na podłogę.
- Zosia? Co ty
tu robisz? I tyle razy prosiłam cię żebyś pukała do drzwi, kiedy jestem w pracy
– kobieta po polsku zwróciła się do córki, a po angielsku do Ivana. –
Przepraszam, to moja córeczka. Tyle razy mówiłam jej żeby pukała za nim
wejdzie.
- To raczej ja
powinienem martwić się czy nie zrobiłem jej krzywdy – Ivan, wziął dziewczynkę
na ręce, a następnie wytarł łzy z jej policzków.
- Zosia, nic
ci się nie stało? – Aniela, wzięła córeczkę i posadziła na krzesełku.
- Nie.
Pamiętas o kinie, dziś? – spytał mała szatynka.
- Tak. Zaraz
pójdziemy. A kto cię przyprowadził?
- Babcia. Ceka
tam – mała kobieta wskazała palcem jakieś miejsce za ścianą, a jej mama zaczęła
się radośnie śmiać.
***
No to wystartowałyśmy z nowym opowiadaniem, nowymi pomysłami i nowymi bohaterami. Mamy nadzieję, że przypadną Wam do gustu. Pozdrawiam i oddaję klawiaturę Lady Spark.
Hmmm...Ivan i do tego serb...czyżby Miljkovic?
OdpowiedzUsuńczekam na rozwinięcie opowiadania:)
jeżeli możecie to informujcie mnie o nowych notkach tutaj: zycie-to-ciagla-walka.blog.onet.pl
pozdrawiam:*
Rzeczywiście, jest zdecydowanie inaczej, i jakoś tak dziwnie mi bez Bąkiewicza w tym opowiadaniu :) Jednak cieszę się, że jest coś zupełnie nowego ...
OdpowiedzUsuńdobra zaczynam kombinować, przeszukałam w mojej pamięci wszystkich serbskich Ivanów siatkarzy i wpadł mi do głowy tylko jeden i jeżeli to on to ja już tutaj swoją duszę zostawię :P Malwina widać na początku nowego startu w Częstochowie łatwo mieć nie będzie, Magda przywitała ją bardzo niemiło i ja bym się na pewno nie poczuła fajnie
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny wpis który zapewne więcej zdradzi :)
ps. moja imienniczka Magda jak zwykle jest czarnym charakterem, cóż chyba powinnam się przyzwyczaić do tego, przy tymi imieniu bardzo prosto zbudować taką postać :P
Już się przestraszyłam że chodzi o Żółwia, ale potem doczytałam, że szatyn i długie włosy ;p Kadziu, jestem jak najbardziej na tak :D
OdpowiedzUsuńdlaczego ja od razu stawiam, ze ona odbiła siostrze faceta albo coś? No tak, bo teraz bym chciała żeby odbiła Kadzia ;p ale jak ma wywinąć w rodzinie drugie świństwo to nieciekawie będzie...
Myślę, że Łukasz może się okazać ważnym sojusznikiem ;)
No i Ivan :D Matko, jak tylko to przeczytałam to musiałam do panny Lady Spark napisać ;p kiedyś to się nad nim rozwodziłyśmy i teraz sobie poczytam ;p też złapałam zawiechę przy opisie tego boskiego ciała ;p i w tym wypadku grecki bóg pasuje jak do nikogo innego :D SERBSKI Bóg ;p haha oby Atanasijevic miał takie ciało kiedyś ^^
Także kochana dziewczynka :) już była u niego w ramionach ;p zazdroszczę ;p chyba przez tą kruszynkę Aniela trafi do serca Ivana, hmm? :)
Pozdrawiam
Ohoho ciekawie się zapowiada!! Chcę natychmiast następnego odcinka!!!
OdpowiedzUsuńTen początek mnie zaintrygował ^^ BO niby czemu jej relacje z rodziną tak bardzo się pogorszyły? Ivan... (chwila namysłu) Miljkovic? Hmmm... Czekam na nexta ;D
OdpowiedzUsuńObsada mnie zaskoczyła. Ivan? Kadziu? Coś nowego ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;*
rzeczywiście całkowita zmiana bohaterów...
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa jak to Wam wyjdzie....
ale sądząc po innych Waszych wspólnych opowiadaniach wiem że i to będzie genialne;)
jestem strasznie ciekawa jka to wszystko się rozwinie;)
czekam na nexta
pozdrawiam;***
Jest pan Kadziewicz i dla mnie jest to już pełnia szczęścia :) Nie mogłam się doczekać kiedy z tym wystartujecie. No i nie zawiodłam się :) Powrót Malwiny w rodzinne strony nie zaczął się zbyt dobrze,ciekawa jestem czy młodsza z sióstr Różyckich ciągle będzie taka niewzruszona i będzie arogancko się odnosić do Malwiny? No i już się nie mogę doczekać stosunku Kadzia do niej :) Aniela to osoba która z pewnością dużo przeszła w życiu,ale dzięki pomocy rodziny i wytrwałości jest teraz w tym miejscu którym jest. Na razie jeszcze zbyt dużo nie można powiedzieć,dlatego z niecierpliwością czekam na drugi rozdział,buziaki :) :*
OdpowiedzUsuńHej:) Bardzo podoba mi się początek tego opowiadania... jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy głównych bohaterek... oczywiście informujcie mnie o nowościach na gg:):)
OdpowiedzUsuń[krzyk-uczuc]
Pozdrawiam:)