środa, 24 października 2012

Rozdział siódmy - "Unieś swą twarz i obetrzyj już łzy. Dużo jest gwiazd więc je opisz mi. Wszędzie jest niebo, bo śmiejesz się znów. Serce mi bije na dźwięk Twoich słów."

Aniela poprawiła niesforną serwetkę leżącą na stole przy jednym z talerzy. Tego dnia na nią wypadała kolej urządzenia małej kolacji dla całego sztabu medycznego, szkoleniowego i całej drużyny. Co tydzień w czwartek cała prawie dwudziestoosobowa grupa zalewała czyjeś mieszkanie gdzie przesiadywali do późnych godzin umilając sobie czas rozmową. Blondynka spojrzała na zegarek stojący na segmencie. Za piętnaście minut wszyscy mieli zacząć się schodzić. Z uśmiechem na ustach kobieta poszła do kuchni polać sosem wiosenną sałatkę, którą zrobiła.
Miała na sobie granatową sukienkę do kolan. Miała już zdjąć fartuszek, który nosiła od samego rana, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Zdziwiona ruszyła w ich stronę, aby je otworzyć. W progu stał Ivan z niewielkim bukietem białych róż. Aniela uśmiechnęła się do niego.
- Wejdźcie proszę – powiedziała i otworzyła szerzej drzwi.
Ivan wszedł do środka, a Aniela wyjrzała na zewnątrz w poszukiwaniu jego żony, której nigdzie nie było.
- A gdzie masz żonę? – spytała. – Nie mówiłam, że masz przyjść z nią? Zapomniałam o tym?
- Mówiłaś, ale musiała lecieć na kilka dni do Serbii. A to dla ciebie – powiedział podając jej bukiet.
- Dziękuję nie trzeba było. Zdejmij płaszcz i wejdź do środka – stwierdziła blondynka i w ramach podziękować musnęła wargami policzek atakującego.
Poczuła się dziwnie. Jakby w jej brzuchu ożyło stado motyli, a w pomieszczeniu zrobiło się nie wiadomo jak gorąco. Świat zawirował. To wszystko było dla niej dziwne, ale jednocześnie znajome. To samo czuła cztery lata temu, kiedy zaczęła się spotykać z ojcem Zosi. Wtedy po raz pierwszy w życiu była zakochana, ale, w jakich okolicznościach skończyła się cała historia nie chciała wspominać. Jednak dwie oznaki, które towarzyszyły niepozornemu gestowi, jakim był buziak w policzek spowodowały, że Aniela zamierzała zacząć traktować Ivana zupełnie inaczej niż do tej pory. I to nie, dlatego, że Serb nie był przystojny i nie podobał jej się. Ona uwielbiała przebywać w jego towarzystwie. Miał w sobie coś, co ją urzekło. Zawsze, kiedy powiedział coś niepoprawnie po polsku na jego twarzy pojawiał się lekki uśmiech zażenowania, który ona uwielbiała. Jednak nie mogła pozwolić żeby jej głupie serce zabiło do tego mężczyzny mocniej, bo przecież miał żonę. Ich małżeństwo wyglądało na idealne, a na dodatek Aniela była kobietą z dzieckiem. Idąc do kuchni delikatnie westchnęła – tak żeby Ivan nie zauważył.
- Rozgość się! – krzyknęła z pomieszczenia, a w jej głosie dało się wyczuć rozgoryczenie.
Była wściekła, że może znowu okazać się tak naiwna. Nie mogła na to pozwolić. Jej życie i bez dodatkowych zawirowań miłosnych nie było lekkie, a gdyby do tego doszła nieodwzajemniona miłość do siatkarza? Stałoby się okropnie niesprawiedliwe, ponieważ kolejny raz trzeba by było ratować złamane serce, a na to nie było czasu.
Wstawiła kwiaty do wazonu i postawiła je w kuchni na stole gdzie codziennie rano z Zosią jadły śniadanie. Wpatrując się w biały bukiet przed oczami pojawiła jej się wizja. Ona, on i Zosia jedli wspólnie rodzinne śniadanie, a śmiechów i głupich żartów nie było końca. Tym kimś był oczywiście Ivan. Natychmiast potrząsnęła głową, a jej blond loki ożyły. Wyrównała oddech i zabrała się za kończenie sałatki. Słyszała jak Ivan krąży po salonie z pewnością oglądając różnego rodzaju zdjęcia stojące na segmencie.
- Pomóc ci w czymś? – w końcu znalazł drogę do kuchni i oparł się o futrynę.
- Zaniesiesz to na stół? – spytała z lekkim uśmiechem.
- Jasne – odpowiedział i zabrał z jej rąk miskę.
Wyszedł z kuchni, a dziewczyna próbowała sięgnąć butelkę czerwonego wina, które zamierzała podać do kolacji. Stawiając je tam dwa dni temu musiała użyć stołka. Teraz nie chciała tego robić.
- Daj sięgnę to wino – powiedział mężczyzna i stanął za Anielą i bez najmniejszego problemu wziął je z półki.
- Dziękuję – odpowiedziała i zabrała je z jego ręki.
Spojrzała na niego i zauważyła, że dalej stoi tuż przed nią. Nie cofnął się ani o krok. Czuła zapach jego mocnych perfum, widziała doskonale tęczówki i uśmiech błąkający się gdzieś na twarzy. Delikatna siwizna przyprószyła mu skronie, ale według Anieli wyglądał dzięki temu jeszcze bardziej poważnie. Ivan odgarnął niesforny kosmyk włosów z twarzy kobiety. Opuszkami palców musnął jej policzek, a przez jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Wyczuł to. Był za blisko żeby mogło tu umknąć jego uwadze. Próbowała uciec wzrokiem, ale nie miała gdzie. Jego obecność była dla niej czymś ważnym, ale jednocześnie utrapieniem, którego nie mogła się pozbyć. Nie umiała wybrnąć z tej sytuacji. Brakowało jej słów. Nie wiedziała, w którym momencie na swoich wargach poczuła usta Ivana. Początkowo pocałunek był subtelny i delikatny jakby mężczyzna sprawdzał czy nie zostanie odtrącony, a gdy poczuł, że Aniela nie daje mu odejść czułość stała się bardziej namiętna. Serca biły ja oszalałe, myśli galopowały jak głupie. Ich ciała wypełniały szczęścia, a dusze pragnęły, żeby chwila trwała wiecznie. W tym momencie odchodziły na bok wszelkie zasady, którymi się kierowali. Liczyło się tylko tu i teraz. Gdy tylko oderwali się od siebie natychmiast zaczął dzwonić dzwonek do drzwi i robił to bardzo uparcie. A kto wie może jego dźwięk roznosił się już dużo wcześniej tylko zajęci sobą nie słyszeli go?
Goście zaczęli się schodzić. Oprócz ludzi związanych z częstochowskim klubem było też kilka osób spoza niego. Do tych osób zaliczał się Michał Bąkiewicz, który był dobrym przyjacielem Łukasza Kadziewicza z czasów, kiedy razem grali w kadrze. Początkowo wszyscy siedzieli przy stole, kiedy to gospodyni domu przy pomocy żon siatkarzy pomagały podawać ciepłe dania. Malwina siedziała obok Michała Bąkiewicza i trenera Tytana. Dziewczyna wesoło rozmawiała z siedzącym naprzeciwko niej Fabianem Drzyzgą. Blondynka mimo tego, że starała się nie zwracać uwagi czuła, że siedzący obok niej Bąkiewicz uważnie jej się przygląda. Zaczynała czuć się nie pewnie. Od kilku lat nie bez powodu unikała bliższych spotkań z mężczyznami Jedno złe wydarzenie z przeszłości zniszczyło jej kobiecą psychikę. Nie umiała się podnieść, a najbliższa rodzina, gdy się o tym dowiedziała zarzuciła jej kłamstwo. To z powodu braku zrozumienia przez bliskich i odtrącenia jej, gdy najbardziej porabowała ich pomocy wyjechała. Uciekła od problemu, bo nie umiała sobie dać z nim rady. Zagranicą udało jej się w miarę uporządkować swoje życie, ale dalej unikała mężczyzn i dopóki traktowali ją normalnie potrafiła z nimi rozmawiać. Jednak, kiedy tylko któryś z nich zaczynał ją podrywać natychmiast uciekała. Nie patrzyła na nic, ale uciekała. Bała się. Nie chciała znowu przeżywać tego koszmaru sprzed kilku lat. Zbyt bardzo bolało. Odtrącenie przez bliskich, kiedy ich potrzebowała dalej bolało, ale postanowiła im wybaczyć i wrócić, ale oni nie chcieli jej znać. Traktowali ją jak zło konieczne.
- Nie jesz już? – spytał Michał Bąkiewicz widząc, że dziewczyna nagle odłożyła widelec i zrobiła się sztywna jak kłoda.
- Najadłam się już – odpowiedziała i starała się dyskretnie przesunąć jak najbliższej trenera częstochowskiej drużyny.
- Prawie nic nie zjadłaś – powiedział mężczyzna, a jego ręka powędrowała na oparcie krzesła, na którym siedziała blondynka, co spowodowało, że zaczęła się ona trząść jak osika.
- Nie wiele jem – starała się go jak najszybciej zbyć, bo znajdował się niebezpiecznie blisko niej.
- Jesteś spięta – powiedział Michał i dotknął uda Malwiny.
To był błąd. Dziewczyna jak oparzona wstała ze swojego miejsca i zabierając torebkę wyszła z mieszkania fizjoterapeutki, która znajdowała się w kuchni i nie widziała wszystkiego. Ostatnim głosem, który słyszała za sobą był krzyk Łukasza, który wołał jej imię.
W czasie, gdy Malwina Różycka przeżywała katusze związane z nachalnym adoratorem w postaci przyjmującego z Bełchatowa, Łukasz musiał ze stoickim spokojem znosić to jak jego Magda podrywa jego kolegę z zespołu – Janeczka. Wszystko się w nim gotowało. Kadziewicz należał do bardzo cierpliwych osób, które wiele znoszą, ale nie, gdy jego druga połówka otwarcie na jego oczach flirtuje z innym mężczyzną. Zaciskał dłoń w pięść i ze wszystkich sił starał się powstrzymać żeby nie potrząsnąć Magdą i nie powiedzieć jej, co o tym myśli. Nie był wściekły na Bartka, ponieważ to ewidentnie jego kobieta zainicjowała ten ‘niewinny’ flirt. Środkowy doskonale ją znał. Była urodzoną uwodzicielką. Umiała okręcić sobie faceta wokół palca i on nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Z Kadziewiczem do czasu pojawienie się jej siostry było podobnie. Jednak zatajenie tak ważnej informacji przed nim otworzyło mu trochę oczy.
- Poważnie? Mówisz serio? – słodki głos Magdy, którym kokietowała Bartka doprowadzał Łukasza do szału, ale gdy dziewczyna zaczęła się bawić włosami atakującego przestał nad sobą panować.
- Magda opanuj się – nie silił się nawet na bycie miłym i delikatnym, gdy odwracał ją w swoją stronę.
- O co ci chodzi? – spytała, udając, że nie wie, o co mu chodzi.
- Jak się zachowujesz? Jesteś ze mną czy z Janeczkiem?
- Z tobą. Nie rozumiem, o co jesteś wściekły. Przecież ja z nim tylko rozmawiałam.
- Jasne. Prawie siedziałaś mu na kolanach. Jak już masz ochotę na jakiś romans to nie rób tego na moich oczach. Nie słyszałaś, że czego oczy nie widzą tego sercu nie żal? – spytał mężczyzna.
- Łukasz jesteś chorobliwie zazdrosny i nie podoba mi się to – powiedziała Magda.
- Ja? Ja jestem zazdrosny? Dobry Boże. Ja jestem dla ciebie za dobry.
- Niby, czemu tak twierdzisz?
- Myślisz, że Janeczek siedziałby z tobą nawet po mimo ustalonej daty ślubu, gdyby nagle w progu stanęła twoja siostra?
- Tylko o Malwinie umiesz mówić – warknęła młodsza Różycka.
- Bo nic o niej nie wiem. Nic. Ukrywałaś ją, a teraz jak nic podrywasz mojego kolegę z drużyny! – przestawał panować nad sobą.
- Uspokój się! Nie jestem twoją własnością!
- Ale jesteś moją narzeczoną – w tym momencie zauważył wybiegającą z mieszkania Malwinę. – Malwina! Malwina, czekaj! – ale dziewczyna nie chciała się zatrzymać, a jego zatrzymała Magda. 
***
Witam Was serdecznie w ten piękny październikowy wieczór. Jestem mega naładowana pozytywną energią i roznosi mnie ona cała, że chętnie jakiś szczyt zdobędę tej nocy. Jestem mega szczęśliwa. Dziś spełniło się moje marzenie i to się liczy. Pamiętajcie marzenia trzeba spełniać nawet te, które wydają się nierealne. Moje takie było zwłaszcza gdy okazało się, że ktoś kończy karierę reprezentacyjną, ale nie powiedział, że klubową i właśnie dziś odhaczyłam kolejny punkt na liście rzeczy do zrobienia i zdobycia. Kończę bo jeszcze okaże się, że moje przemówienie będzie dłuższe niż cały rozdział. I pamiętajcie: pielęgnujcie marzenia.

6 komentarzy:

  1. Łukasz musi szybko przejrzeć na oczy i uciekać z tej chorej relacji z narzeczoną!
    Michał troszkę przesadził przystawiając się tak nachalnie do Malwiny. To nie przystoi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcale się nie dziwię Anieli, że nie potrafi się oprzeć Ivanowi :) Myślę jednak , że teraz ich znajomość będzie wyglądała inaczej.. Widać po atakującym, że nie jest mu obojętna, i lubi przebywać w jej towarzystwie :) Widać, że Malwinie jest ciężko, a fakt, że tak się zachowała po dotknięciu Bąkiewicza oznacza,że Magda kilka lat temu uwierzyła nie tej osobie,co powinna... Wierzę, że Łukasz też to wie.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic dziwnego, ze Aniela nie może oprzeć się Ivanowi :D Wyraźnie widać, ze ich do siebie ciągnie. Jednakże on ma żonę, a ona chyba po raz kolejny nie chce się wdawać w romans z żonatym mężczyzną. Tylko czy już przypadkiem nie jest za późno aby zapobiec ich romansowi?
    Łukasz zdecydowanie powinien jak najszybciej zerwać z Magdą. Ona jeżeli nie zmieni swoje zachowania to na pewno nie stworzy z Łukaszem szczęśliwego małżeństwa. A po za tym powinna się zastanowić na tym czy ten chłopak z którym to Marlina się przespała mówił prawdę? Wydaje mi się, że nie do końca. Tak na prawdę stało się coś innego. Widać to po reakcji Malwiny gdy Bąkiewicz ją dotknął. A Łukasz powinien nalegać na to aby Malwina wyjaśniła mu swoje zachowanie.
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja nie trawię takich facetów jak tutaj Bąkiewicz, ledwo znają a już wyobrażają sobie nie wiadomo co, jeszcze ta troska, mało zjadłaś itd. Nie dziwię się że w połączeniu z rozmyśleniami jakie naszły Malwinę ona tak zareagowała. Kadziu, ty biedaku, kiedy przejrzysz na oczy, mam nadzieję że szybko, jak ty mogłeś się w ogóle zakochać w Magdzie? Ze sceny między Anielą i Ivanem jestem strasznie zadowolona, ale współczuje jej, ona się boi że kolejny raz jej życie się za bardzo skomplikuje, jeszcze do tego dochodzi fakt że Ivan ma przecież żonę. Przy jednym fragmencie się uśmiechnęłam sama do siebie z naszej kobiecej głupoty, lubimy bardzo często już na samym początku znajomości wyobrażać sobie Bóg wie co, tak zrobiła Aniela kiedy wyobraziła sobie siebie, Ivana i Zosię że żyją wspólnie jak rodzina, też tak często robie, a potem żałuję.
    Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę tego że mogłaś Ivana widzieć na żywo, u mnie chyba to nadal zostanie sferze marzeń

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdroszczę Ci tego,ze mogłaś spełnić jakieś swoje wielkie marzenie :) U mnie one rzadko się spełniają mimo ze z całych sił staram się je pielęgnować. No i nie ukrywam ze zaintrygowałaś mnie tym jakie to marzenie było ;)
    Wracając do rozdziału: widzę,ze Malwina nie jest obojętna Łukaszowi,skoro on tak bardzo się ją przejmuję. Ale z drugiej strony mu się nie dziwię. Widać,ze to całkowite przeciwieństwo Magdy,która jak dla mnie zachowuje się bardzo źle. Zazdrość,zazdrością,ale ona ewidentnie posuwa się za daleko.
    Uuu to już powazna sprawa to "coś" co narodziło się między Anielą i Ivanem. Tylko czy tak naprawdę będą mogli to dalej rozwinąć? W cięzkiej sytuacji są... Czekam na kolejny,pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Marzenia się spełniają! Cieszę się że mocno w nie wierzysz! I oby tak było zawsze! Bąkuu jaka akcja do Malwiny…nie czasem zbyt nachalnie Panie Bąkiewicz? Chyba tak. Co do Łukasza…nie wiem czy nie za bardzo się wpakował…jego relacje z narzeczoną nie są zbyt zdrowę…toksyczne rzekłabym! Co do Anieli i Ivana! No ja się rozpływam nad nimi! Ta dwójka pasuję do siebie jak nikt inny! Niech dadzą sobie szansę, zaryzykują…wierzę w nich! Cudo!

    OdpowiedzUsuń