środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział trzynasty – „Powiedz to mi, a zostawię to życie za mną"



Łukasz z niedowierzaniem przypatrywał się jak Magda, zupełnie obojętna na jego historię, spokojnie przygotowywała się do wieczornego wyjścia z koleżankami. Kadziewicz nie oczekiwał na jakiś cud, ale miał nadzieję, że napaść na Malwinę wreszcie skruszy mur w ich siostrzanych relacjach. Niestety pomylił się. Fakt, że Dawid znów pojawił się w pobliżu Malwiny z wyraźnym zamiarem zrobienia jej krzywdy nie zrobił na młodszej Różyckiej żadnego wrażenia. Co więcej, blondynka była przekonana, że te całe zajście to nic innego jak sprawnie wykonana przez jej starszą siostrę prowokacja, tylko po to, żeby kobieta mogła wybielić się w oczach środkowego. W mniemaniu Magdy Malwina zawsze robiła wszystko, żeby nikt nie miał do niej żadnej pretensji i aby dalej mogła grać przed wszystkimi rolę wiecznego niewiniątka.
- Do cholery, Magda! Czy ty siebie słyszysz?! - energicznie kręcąc głową Kadziewicz wzdycha głośno – Mówię ci, że twoja rodzona siostra mało co nie została zgwałcona, a ty twierdzisz, że sama się o to prosiła! Kobieto, ogarnij się!
- A może tak nie jest? – teatralnie przewracając oczami dziewczyna włożyła kolczyki, duże srebrne koła – Jestem święcie przekonana, że zapłaciła temu kolesiowi, żeby zagrał przed tobą Dawida, a ona mogła ci pokazać jako to jest znowu biedna i pokrzywdzona.
- Naprawdę?! – podchodząc do narzeczonej środkowy mocno zacisnął pięści – Jezu, ja nie wierzę, że taka mistyfikacja w ogóle przeszła ci przez myśl! Magda!
- Kadziewicz, weź ze mnie zejdź, dobrze? Miałam dzisiaj dobry dzień w pracy, zapowiada się fajny wieczór w towarzystwie moich przyjaciółek i naprawdę nie chcę sobie psuć humoru Malwiną. Wierz mi, że mam już serdecznie dosyć twoich ciągłych ochów i achów nad nią. A jaka ona dobra, a jaka ona miła, a jaka pomocna. Jak jakaś zdarta płyta! – wymierzając w jego stronę palec wskazujący blondynka delikatnie uderzyła nim o jego tors – Kiedy wreszcie do ciebie dotrze to, że ja już nie mam siostry! Mieszka tutaj tylko, dlatego, że tata mnie o to poprosił w innym wypadku już dawno wyrzuciłabym ją na ulicę!
Łukaszowi zabrało słów. Ten zawsze mający w zanadrzu kilka trafnych uwag mężczyzna po wypowiedzi Magdy nie był w stanie wykonać jakikolwiek ruchu czy też zmusić się do dalszej konwersacji z narzeczoną.
- No i co tak nagle zamilkłeś?! Ma mi być przykro, bo Malwinka jest smutna? No proszę cię, Łukasz!
- No naprawdę nie wierzę, że to dzieje się naprawdę. To twoja siostra, na Boga! Jak możesz być tak obojętna i zimna w stosunku do niej!
- Najwidoczniej mam swoje powody! – dziewczyna lekko wzruszyła ramionami – Idę, nie czekaj na mnie. Chyba w ogóle nie wrócę do domu na noc. Przenocuję u Zośki, albo Aśki, a ty przemyśl swoje zachowanie Łukasz i mniej na uwadze, że to ze mną się żenisz, a nie z Maliwnką.
Blondynka nie czekała na jego odpowiedź tylko szybko zakładając buty i narzucając na siebie płaszczyk wyszła z ich mieszkania. Nie poznaje jej. Dawniej był nią oczarowany – delikatna, zabawna, subtelna i bardzo kobieca. To właśnie w takiej Magdzie się zakochał i z taką Magdą chciał spędzić resztę swojego życia. Pojawienie się Malwiny sprawiło, że dziewczyna zmieniła się nie do poznania. Wcześniej tak ciepła i kochająca młodsza Różycka przeszła totalną metamorfozę. Jej brak jakiegokolwiek współczucia dla siostry przyczynił się do tego, że Kadziewicz zaczął się zastanawiać czy tak naprawdę zna swoją przyszłą żonę. Na dodatek im bliżej daty ślubu i wesela tym więcej wątpliwości zaprzątało mu głowę.
Poza tym teraz była jeszcze Malwina. Na samo wspomnienie ich dzisiejszego pocałunku mężczyzna delikatnie się uśmiechnął. Jego dłoń mimowolnie powędrowała do ust, a opuszki palców ostrożnie musnęły rozchylone wargi przypominając sobie smak jej wydatnych,  i niezwykle kuszących. Była taka delikatna i smakowała cudownie. Był nią oczarowany i chciał, żeby ta chwila trwała i trwała. Malwina była zupełnie inna niż Magda i chociaż były siostrami to oprócz koloru włosów trudno byłoby znaleźć w nich jakiekolwiek podobieństwo. Były niczym ogień i woda, ziemia i niebo, słońca i burza. Jeszcze jakiś czas temu Łukasz był pewien, że wreszcie przyszedł czas na to, żeby ustatkować się i razem z kobietą swoich marzeń zbudować wspólną rodzinę. Teraz był zagubiony.
Pokręcone to wszystko.
Z jednej strony była Magda, którą nadal przecież kochał, ale od pewnego czasu w jego życiu obecna była również Malwina, która go intrygowała, ciekawiła i sprawiała, że na samą myśl o niej robiło mu się ciepło na duszy. Pokusiłby się nawet o stwierdzenie, że go fascynowała. Lubił patrzeć jak się śmieje, jak uroczo marszczy brwi kiedy udaje, że się złości, jak delikatnie odgarniała z twarzy kosmyki długich blond włosów, lubił jej kuchnie i poczucie humoru. Wszystko było w niej idealne.
Kadziewicz! Ty się w niej zakochałeś!

TYMCZASEM
Przeglądając kolejne karty zawodników Aniela usilnie próbowała skupić się na wykonywanym przez siebie zajęciu, niestety z marnym skutkiem. Mimo, że celowo nie wzięła na biurko teczki Serba jej myśli bezustannie krążyły właśnie przy nim. Gdy trzymał ją w ramionach, gdy całował jej spragnione jego ust wargi i zapewniał, że jest dla niego piekielnie ważna wariowała. Oddałaby wszystko, aby tylko móc stworzyć z nim związek, ale przecież była jeszcze jego żona, Zelijka. Chociaż atakujący zapewniał kobietę, że jego małżeństwo to już czysta formalność blondynka bała się, że prędzej czy później podobna sytuacji mogłaby mieć miejsce w ich relacjach. Podobno jeśli kobieta odbije drugiej kobiecie mężczyznę, prawdopodobieństwo, że za jakiś czas ją również spotka podobny los wzrasta dwukrotnie. Może to i tylko takie głupie zabobony, ale Aniela nie mogła ryzykować. Musiała myśleć przede wszystkim o swojej córeczce, która była przecież całym jej światem. Nie chciała przedstawiać jej Ivana w roli swojego partnera i pozwolić, aby jego relację z jej dzieckiem zacieśniły się, aby w przypadku ewentualnego rozstania Zosia również nie cierpiała. Ale wiadomo jak się ma teoria do praktyki. Pomimo usilnych starań kobieta nie mogła poradzić nic na to, że jej mała córeczka wręcz przepadała za wujkiem Ivanem. Serb miał wyjątkowe podejście do dzieci, a Zosia bardzo umiejętnie wykorzystywała fakt, że również i siatkarz miał do niej ogromną słabość. Aniela niejednokrotnie patrząc jak Milijković bawił się z dziewczynką nie mogła powstrzymać się od myśli, że byłby fantastycznym ojcem. Dokładnie takim, jakim chciałaby żeby był dla jej dziecka.
Skup się!
Lekko kręcąc głową blondynka spróbowała odpędzić niewygodne myśli i ponownie powrócić do niezbyt przyjemnej, ale obowiązkowej papierkowej roboty. Jej plan zepsuło jednak głośne pukanie do drzwi.
- Proszę. – odkładając na bok teczki zawodników kobieta spojrzała na drzwi modląc się, aby w progu nie pojawił się serbski siatkarz, niestety jej prośby nie zostały wysłuchane
- Mogę? – jego głos, sprawił, że Aniela, chowając dłonie pod biurkiem, nerwowo zaczęła skubać palcami materiał sweterka – Musimy porozmawiać.
- Jestem trochę zajęta. Czy nie możemy przełożyć tej rozmowy na kiedy idziej?
- Na kiedy? Od naszego ostatniego spotkania znowu zaczynasz mnie unikać. – wchodząc do pomieszczenia bez zaproszenia Serb dokładnie zamknął za sobą drzwi – Ja już tak dłużej nie mogę Aniela. Nie chcę udawać, że to mnie wcale nie rusza.
- A nie powinno. Mamy swoje życia, Ivan. Ja mam Zośkę, ty masz żonę, tego nie da się w żaden sposób połączyć. Całą czwórką nie stworzymy kochającej się rodziny.
- Ale ja chcę stworzyć rodzinę z tobą i z Zosią. Dlaczego nie chcesz tego zrozumieć?
- Ty już masz jedną rodzinę, zapomniałeś? – wstając z miejsca kobieta podeszła do okna, aby tylko nie musieć patrzeć w tęczówki mężczyzny, do którego wręcz rwało się jej poranione serce – Masz żonę i niech tak zostanie.
Słyszała jego kroki i kilka sekund później poczuła jak jego duże, silne dłonie ostrożnie obejmują ją w pasie.
- Kocham cię, Aniela. Ciebie i Zosię. Rozwodzę się z Zelijką i chcę dać szansę nam, muszę tylko wiedzieć, że ty chcesz tego samego.
Jego ciepły oddech musnął jej odsłoniętą szyję. Tak bardzo chciała powiedzieć mu, że też tego chce, ale nadal się bała. Strach całkowicie ją paraliżował. Nie chciała go wyrzucić ze swoje życia, ale z drugiej strony nie mogłaby znieść faktu, że któregoś dnia tak po prostu już by go nie było.
- Dlaczego musisz to wszystko utrudniać, Ivan? – szepnęła, krzyżując dłonie na biuście i nerwowo pocierała dłońmi swoje ramiona – To wszystko jest takie cholernie niesprawiedliwe.
- Skarbie…
Mężczyzna chciał coś jeszcze powiedzieć, ale dźwięk jej telefonu przerwał tę intymną chwilę zwierzeń między nimi. Cicho przepraszając kobieta podeszła do biurka i sięgnęła po swój telefon. Widząc na wyświetlaczu „Przedszkolanka Zosi” zdziwiona w pośpiechu wcisnęła zieloną słuchawkę.
Ivan nie musiał rozumieć rozmowy. Wystarczyło mu jedno spojrzenie na ukochaną, by widzieć, że stało się coś złego. Jej twarz, przed chwilą jeszcze uroczo zarumieniona, przybrała kolor trupiej bladości. Blondynka drżącymi dłońmi wrzuciła telefon do torebki i w pośpiechu zaczęła zgarniać do niej pozostałe swoje rzeczy.
- Co się stało?
Kobieta nie odpowiedziała. Zakładając swój płaszcz odwróciła się w jego stronę i dopiero wtedy siatkarz zobaczył, że płakała.
- Aniela, co się dzieje, do cholery?!
- Dzwonili z przedszkola. Zosia zniknęła. Ktoś porwał moją małą córeczkę…

***
Akuku! Tego chyba się nikt nie spodziewał - wróciłyśmy, żeby dokończyć historię Anieli i Ivana oraz Łukasza i Malwiny. Nieprawdopodobne? A jednak! Mamy nadzieję, że jeszcze o nas pamiętacie i zapraszamy Was na siedem kolejnych śród, aby przekonać się jak zakończą się losy naszych bohaterów. Pozdrawiamy!

1 komentarz:

  1. Magda jest okropna,rozumiem,że ma żal do siostry,ale bez przesady...
    Każdy zasługuje na drugą szansę,a już na pewno żaden facet nie zasługuje by być bardziej docenianym niż własna siostra...
    Biedna Zosieńka,oby nie stała jej się żadna krzywda :(
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń