środa, 23 września 2015

Rozdział osiemnasty – „Nie możesz utracić szansy na miłość z nim”



Zaciskając palce na kierownicy Kadziewicz uważnie przypatrywał się wejściu do „Pensjonatu pod Różą”. W recepcji nie chcieli powiedzieć, w którym pokoju znajdzie Malwinę, a pukanie do wszystkich drzwi wydawało mu się głupim pomysłem. Skoro kobieta przebywała tutaj to prędzej czy później musiała albo wróci albo wyjść, a on nie ruszy się stąd dopóki jej nie spotka. Wcześniej na drodze do ich wspólnego szczęścia stała Magda, ale teraz był wolnym człowiekiem, podobnie zresztą jak i Malwina, więc czemu mieliby nie spróbować? Gdyby ją stracił nigdy by sobie tego nie wybaczył. Obiecał sobie, że zawalczy o ten związek i pokaże jej, że nie wszyscy mężczyźni są takimi sukinsynami jak Dawid. Łukasz nigdy by jej nie skrzywdził, za bardzo ją kochał.
Uparcie wpatrując się na bramę wjazdową do pensjonatu Kadziewicz kątem oka dostrzegł znajomą sylwetkę. Nie czekając ani sekundy dłużej wyskoczył z samochodu jak oparzony.
- Malwina! – kobieta dostrzegając go szybko przyśpieszyła korku – Czekaj!
Nie mógł pozwolić jej uciec. Podbiegając do niej pewnie złapała ją za ramię, sprawiając, że mimowolnie musiała stanąć w miejscu. Kiedy odwróciła się w jego stronę zauważył jej szkliste spojrzenie.
- Boże, tak się o ciebie martwiłem. – chciał zamknąć jej wątłe ciało w swoich silnych ramionach, ale blondynka mimowolnie się odsunęła – Czemu tak nagle zniknęłaś? Myślałem, że zwariuję kiedy nie było ciebie obok mnie.
- Łukasz to nie ma najmniejszego sensu. Zapomnij o mnie, o tym co pomiędzy nami było i wracaj do Magdy. Już niebawem wasz wielki dzień. – uśmiechając się nerwowo kobieta pozwoliła, aby pierwsze kropelki łez potoczyły się po jej lekko zróżowionych policzkach – Nie powinieneś tutaj być.
- Nie ma żadnego ślubu. Nie jestem już z Magdą, nie mogłem.
Malwina spojrzała na niego przerażona. Krzyżując ręce na piersiach odwróciła wzrok. Mocno przygryzając wargę milczała przez dłuższą chwilę, dopiero po tym czasie odważyła się na niego spojrzeć.
- Powiedziałeś jej o tym, co pomiędzy nami zaszło?
Lekko kiwnął głową.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Bo nie mogłem dłużej udawać, że nie jesteś dla mnie kimś ważnym. Musiałem skończyć ten związek, który nie miał żadnej przyszłości.
- Magda znienawidzi mnie już do końca. Dlaczego to rozgrzebywałeś? Dlaczego po prostu nie mogłeś o tym zapomnieć i pozwolić, aby wszystko było tak jak dawniej?
Nie zwracając uwagi na jej protesty mocno pociągnął ją w swoim kierunku, tak, że ich ciała stykały się. Ostrożnie ujmując w palce podbródek kobiety nie pozwolił jej odwrócić wzroku.
- Bo nie kłamałem. Kocham cię Malwina, kiedy to wreszcie do ciebie dotrze?
Milczała. Kadziewicz doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że kobieta jest rozdarta. Z jednej strony był on, którego również darzyła uczuciem – tego był pewny, ale po przeciwnej stronie była również Magda. Mimo, że ich siostrzane relacje dalekie były od ideału to jednak siatkarz nie wątpił, że Malwina szczerze kochała swoją młodszą siostrę. O ile wcześniej oskarżenia Magdy były całkowicie bezpodstawne, o tyle teraz szatyn sam przyznał, że pomiędzy nimi coś było, co więcej nie ukrywał, że uczucie do Malwiny było znacznie silniejsze niż te, którym darzył młodszą Różycką. Nie mógł pozwolić sobie na stratę ukochanej. Wiedział, że będzie o nią walczył.
- Nie pozwolę ci teraz odejść. Słyszysz? Nie pozwolę.
Lekko obawiał się jej reakcji, ale wiedział, że zrobi wszystko, aby udowodnić jej, że nie żartował.
- Malwina…
Nie dokończył. Czując jak kobieta zaplata dłonie na jego szyi i przywiera do niego całym ciałem uśmiechnął się szeroko. Przytulając ją poczuł jak jej ciało delikatnie się rozluźnia. Właśnie taka była jego definicja szczęścia – trzymanie w ramionach kobiety, która była całym jego światem…

TYMCZASEM W INNEJ CZĘŚCI MIASTA
Średniego wzrostu blondynka krzątała się po kuchni i przygotowała cztery kubki gorącej herbaty. Jej rodzice przyszli w odwiedziny. Nie było jej to na rękę. Nie była gotowa na przedstawienie im Ivana. To nie był dobry moment. Nie miał przecież rozwodu, miał żonę. W odróżnieniu od biologicznego ojca Zosi mieszkał z nią. Troszczył się o nią, a jej córka uwielbiała swojego wujka. Wiedziała, że jej rodzice tego nie zrozumieją. Po minie mamy widziała, że znowu uważa, że Aniela popełnia ten sam błąd. Kobieta nie była zaskoczona reakcją matki, przecież sama kilka tygodni temu myślała tak samo. Jednak Ivan okazał się zupełnie inny niż podejrzewała. Przedstawił jej kopię serbskiego dokumentu, który poświadczał, że wniósł pozew o rozwód. Pozwolił jej nawet iść do tłumacza by miała sto procent pewności. Zrobiła to, ale tylko ze względu na cienie przeszłości. Młoda kobieta potwierdziła, że to jest to o czym wspominał jej atakujący. Odetchnęła wtedy z ulgą. Nie okłamał jej. Jego czyny potwierdzały tylko jego słowa.
- Skarbie, pomóc ci w czymś? – w kuchni pojawiła się pięćdziesięcioletnia kobieta o blond włosach i jasnych oczach.
- Nie. Wszystko w porządku – odpowiedziała z uśmiechem i zaczęła zalewać herbatę w kubkach.
- Możemy porozmawiać? – pani Mielczarek oparła się o blat.
- Jasne. O czym?
- Raczej o kim. O Ivanie.
- Mogłam się domyślić – westchnęła Aniela i zrezygnowana pokręciła głową.
- Wiesz, że on ma żonę?
- Wiem. Złożył również papiery rozwodowe w Serbii. Widziałam je. Byłam z nimi u tłumacza. To wszystko prawda – wyznała córka matce.
- Jednak on jest dużo starszy od ciebie…
- Wiem, ale kocham go mamo. Może dla ciebie to wygląda, że popełniam ten sam błąd, ale czuję, że tym razem będzie inaczej. On kocha Zosię.
- Widzę to. Opiekuje się nią. Nawet stara się rozmawiać z nią po polsku.
- Mamo… On chce ją adoptować, gdy tylko ułoży swoje pozostałe sprawy w Serbii. Chce z nami zostać tutaj w Polsce.
- Nie mówisz poważnie, prawda?
Starsza z blondynek była przerażona i zaskoczona jednocześnie. Nie spodziewała się, że ten mężczyzna będzie w stanie pokochać obce dziecko i chcieć mu dać swoje nazwisko. Wszystko wskazywało na to, że jej córka w końcu znalazła szczęście w odpowiednich ramionach. W oczach swojego dziecka widziała stanowczość walki o to uczucie. Jej mała córeczka zasługiwała na to by w końcu mieć prawdziwą rodzinę, by jej wnuczka mogła mówić do kogoś tato. Podeszła do Anieli i mocno ją do siebie przytuliła. W ten sposób dawała jej znak, że akceptuje jej wybór.  

***
Och, jak nam się zrobiło różowo, nie uważacie? Może tak coś by im tutaj pokomplikować? Pozdrawiamy! 

1 komentarz:

  1. O nie! Nic nie komplikować! Czasem życie jest właśnie piękne w swojej prostocie, i tym, że jest :)
    Ivan to Gentelmen, i nawet w oczach przyszłej teściowej nic tego nie zmieni... Tylko pozazdrościć :)
    Kadziewicz może i jest ryzykantem,ale jak widać,popłaca...
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń