środa, 16 września 2015

Rozdział siedemnasty – „Spójrz w moje oczy, a zobaczysz ile dla mnie znaczysz"



Łukasz nerwowo wrzucił do torby przepoconą po treningu koszulkę. Już nawet nie próbował oszukiwać kolegów z drużyny, że wszystko jest w porządku. Poza tym informacja o odwołanym ślubie z Magdą zdążyła obejść już całe siatkarsko-częsochowskie towarzystwo. Kadziewicz nie miał ani siły ani ochoty tłumaczyć wszystkim co takiego było powodem podjęcia takiej a nie innej decyzji. Poza tym cholernie bał się o Malwinę. Blondynka nadal nie dała żadnego znaku życia. Od dwóch tygodni siatkarz nie wiedział, co się z nią dzieję i obawiał się, że do tej pory kobieta mogła być już na drugim końcu świata. Jego jedyną deską ratunku była Aniela. Chociaż fizjoterapeutka zapewniała go, że nic nie wie o miejscu pobytu Malwiny to środkowy miał przeczucie, że Mielczarek coś przed nim ukrywa. Musiał za wszelką cenę dowiedzieć się, co dzieje się z Różycką.
- Boże, co ci ta biedna koszulka zrobiła, że tak ja źle traktujesz? Piła cię czy drapała? – przechodząc obok Bąkiewicz uśmiechnął się do kolegi – Delikatniej z nią bo jeszcze ci się skurczy w praniu.
- Ależ ty zabawny Bąku, naprawdę. – zapinając zamek środkowy spojrzał na niego poirytowany – A ja jakoś nie jestem w nastroju do żartów.
- Właśnie widzę. Ale w sumie nie ma co się dziwić ten ślub i te wszystkie formalności, żeby to odwołać pewnie masz teraz niezły mętlik.
- Coś w tym stylu. – nie chciał wdawać się w żadne szczegóły, nie silił się nawet na przejmy ton głosu – Ale to naprawdę nie twoja sprawa.
- Ale myślałem, że Malwina ci przy tym pomaga.
- Coś ty powiedział?! – słysząc jej imię Kadziewicz od razu stał się czujniejsi – Skąd w ogóle takie podejrzenia?
- Widziałem ją dzisiaj pod klubem. Myślałem, że czeka na ciebie.
Łukaszowi wydawało się, że świat delikatnie zaczyna wirować. Te ostanie czternaście dni nie mógł się skupić na niczym. Jego myśli non stop krążyły wokół blondynki, był przekonany, że zdążyła już dawno wyjechać z Częstochowy, a tymczasem okazało się, że kobieta była tak blisko. Teraz już był pewny, że Aniela doskonale wiedziała gdzie zatrzymała się blondynka, a on nie spocznie dopóki z niej tego nie wyciągnie.
Nie zwracając uwagi na dalszy monolog Bąkiewicza szatyn zgarnął z szafki swoją kurtkę poczym nawet się nie żegnając wyszedł z szatni. Miał nadzieję, że zastanie Mielczarek w swoim gabinecie. Przyśpieszając kroku mocniej zacisnął palce na rączce od torby. Był wściekły. Aniela zataiła przed nim tak ważną informację, chociaż przecież powiedział jej wszystko. Kiedy doszedł do pokoju, w którym urzędowała blondynka nawet nie pukał. Wchodząc do gabinetu jego wzrok od razu spoczął na filigranowej postaci pani fizjoterapeuty siedzącej za biurkiem.
- Łukasz? – wstając kobieta spojrzała na niego zdziwiona – Coś się stało?
- Już ty doskonale wiesz, co się stało. Jak mogłaś mi to zrobić, przecież pytałem się czy wiesz gdzie jest Malwina.
- A ja ci odpowiedziałam, że nie mam pojęcia – jej stanowczy ton głosu mógł zmylić wszystkich, ale fakt, że nie patrzyła na niego, kiedy to mówiła tylko upewnił go w swoim przekonaniu – Naprawdę, nie wiem. Przepraszam, ale nie mogę ci pomóc.
- Nie kłam! – chciał być spokojny, ale mimo wszystko podniósł głos – Bąkiewicz widział ją dzisiaj pod halą. Musisz wiedzieć, gdzie ona jest.
- Łukasz, ja nie mogę. Obiecałam…
- Ja wariuje bez niej. – nie kłamał – Zrozum to, że naprawdę ją kocham i muszę ją znaleźć. Pomóż mi.
- Obiecałam Malwinie…
- Proszę.
Ich spojrzenia się spotkały. Przez krótką chwilę siatkarz miał wrażenie, że Aniela nic mu nie powie, a on dalej będzie błądził w swoich poszukiwaniach, lecz wtedy usłyszał jej cichy szept
- Jest w „Pensjonacie pod Różą”…
Nie skończyła, bo Kadziewicz wypadł z jej gabinetu. Nie wiedziała czy dobrze zrobiła, ale środkowy kochał Malwinę. Nie mogła dłużej kłamać. Miała nadzieję, że koleżanka jej tego nie będzie miała za złe. Uważała, że Różycka powinna porozmawiać z Łukaszem. Mężczyzna zasługiwał na prawdę i na szczerą rozmowę w cztery oczy. Nie dane było jej długo rozmyślać o problemach byłej pracownicy częstochowskiego klubu. Do jej pokoju wszedł bez pukania Ivan.
- A ty co taka zamyślona? – spytał i objął ją w pasie.
- Takie tam moje rozważania. Jedziemy do domu? Zosia, pewnie nie może się doczekać, aż wrócimy – powiedziała z uśmiechem.
- Jasne – skinął głową na znak zgody, ale wiedział, że jego partnerkę coś trapi.
Nie nalegał jednak pomógł ubrać jej kurtkę i pokierował ją do jego samochodu. Aniela w dalszym ciągu była milcząca. Nie zamierzał namawiać jej do zwierzeń. Wiedział, że jeśli blondynka uzna za słuszne podzielenie się z nim swoimi myślami to uczyni to. Najpierw musieli wrócić do domu, gdzie czekała na nich rezolutna trzylatka. Dziewczynka od czasu porwania nie chciała chodzić do przedszkola. Na każdą próbę reagowała histerycznym płaczem, zostawienie jej pod opieką niani również nie wchodziło w grę, bo nie ufała obcym. Jedynym wyjściem było zostawianie jej z babcią. Co prawda Aniela próbowała pomóc córeczce poprzez wizyty u psychologa, ale rezultaty miały przyjść dopiero za kilka jeśli nie kilkanaście tygodni. Fizjoterapeutka była gotowa poczekać i wspierać swoje dziecko. Ivan również próbował. Jednak Zosia najchętniej się z nim bawiła i uczyła go polskich słówek. Dzięki temu coraz lepiej szło mu mówienie w rodzimym języku ukochanej. W mieszkaniu Aniela od razu wzięła córeczkę na ręce. Atakujący zauważył, że mała nie chętnie rozstawała się z matką. W domu nie odstępowała blondynki na krok, chciała spać przy zapalonym świetle i ktoś musiał przy niej być dopóki nie odpłynęła w dziecięcą krainę snów. Całą trójką, gdy wyszła babcia trzylatki zasiedli do wspólnej kolacji. Ivan nie mógł się nadziwić jak jego myśli szybko zaczęły nazywać te dwie kobiety swoją rodziną. Nie wyobrażał sobie innego scenariusza, by miał siedzieć teraz przy stole z Zlejką i opowiadać jej jak minął mu trening lub słuchać jej kolejnych wywodów na temat jaka to nudna jest Częstochowa.
- Kochanie uważaj – z rozmyślań wyrwał go głos Anieli. Dopiero wtedy zorientował się, że wokół jego talerzyka jest cała masa okruszków.
- Wujek Ivan to gapa – zaśmiała się Zosia.
- Przepraszam – mruknął atakujący.
- Nic się nie stało. Nad czym tak myślisz? – spytała Aniela.
- Że dobrze mi z wami – dotknął jej dłoni, a ona się uśmiechnęła.
- Nam z tobą też. Zjadłaś? – spytała córki. – To możesz iść się bawić – zsadziła ją z krzesełka, a mała od raz pobiegła do swojego pokoju po misia i wróciła do kuchni, gdzie usiadła na podłodze co jakiś czas zerkając na matkę. – Mam nadzieję, że uda się jej pozbyć tego strachu – powiedziała zmartwiona Mielczarek.
- Oczywiście, że tak – zapewnił ją. – Po sezonie będę musiał jechać do Serbii na sprawę rozwodową – zaczął niepewnie temat.
- Domyślam się. Powiesz prawdę rodzinie?
- Będę musiał. Jednak ich zdanie nic między nami nie zmieni – zapewnił ją gorąco.
- Mam nadzieję. Nie chcę znowu cierpieć.
- Nie będziesz. Obiecuję. Wiesz, chciałbym w przyszłości adoptować Zosię…
- Co?! – przerwała mu. Poczuła się zagrożona.
- Chciałbym, żeby miała tatę tak jak ma mamę – powiedział spokojnie.
- Ale nie jesteś jej ojcem. Nie musisz tego robić.
- Jednak chcę. Pokochałem ją. Jest częścią ciebie. Nie wiem czy tak kocha się biologiczne dzieci, ale już tak o niej myślę. Jak o swojej córce. Nie chcę ci jej odbierać.
- Wiesz to nie takie proste w świetle polskiego prawa – powiedziała drżącym z emocji głosem.
- Wiem. Spokojnie. Najpierw przeprowadzę rozwód, a potem pomyślimy jak zalegalizować naszą rodzinę. Aniela, nie zostawię cię – spojrzał w jej błękitne oczy.
Uśmiechnęła się do niego, a następnie mocno do niego przytuliła. Chciał adoptować Zosię. Chciał być dla niej ojcem, chociaż była dla niego zupełnie obcą dziewczynką. Była zaskoczona. Do tej pory mężczyźni uważali jej córkę za zbędny balast, ale nie Ivan. Dla niego ona ich łączyła, była czymś co ich spaja. Oczywiście, że myślał o swoich dzieciach, ale był przekonany, że to nie zmieni jego uczuć względem Zosi. Przecież tej małej kobietki nie dało się nie kochać. Była taka urocza. Nagle poczuł jak ona wspina mu się na kolana, więc pomógł jej. Przytuliła się do niego. Ucałował czubek jej głowy. Był szczęśliwy i otoczony swoją małą rodzinką.  

***
Już coraz mniej przed nami! Pozdrawiamy!

1 komentarz:

  1. Ivan jest dojrzałym i mądrym mężczyzną, który wie,czego chce.. Dobrze,że jego plany wiążą się z Anielą i Zosią. Nie może mu być lepiej :)
    A już myślałam, że Malwina jest daleko od Częstochowy...

    OdpowiedzUsuń