środa, 2 września 2015

Rozdział piętnasty – „Nie mogę żyć z Tobą ani bez Ciebie"



Aniela razem z dwoma funkcjonariuszami policji była w swoim mieszkaniu. Atakujący reprezentacji Serbii zgodził się pomóc. Blondynka nie była przekonana czy jest to dobry pomysł. Nie chciała, żeby mężczyźnie stało się coś złego. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby porywacze Zosi w jakikolwiek sposób skrzywdziliby Ivana. Siedziała na kanapie w salonie i maltretowała swoje skórki od paznokci. Nie była w stanie skupić się na niczym innym. Złe przeczucia jej nie opuszczały. Życie dwóch najważniejszych dla niej osób było w niebezpieczeństwie, a ona nie mogła nic zrobić. Nie miała możliwości uratować sama swojego dziecka. Musiała prosić o pomoc siatkarza, chociaż czuła się z tym źle. Miała świadomość, że Ivan nigdy by jej nie odmówił pomocy, a już tym bardziej jeśli chodziło o Zosię. Aniela widziała, że mężczyzna traktuje małą jak kogoś bardzo bliskiego. Pierwsze skojarzenie jakie przyszło jej do głowy: to jak własne dziecko, ale przecież małej Mielczarek nic z nim nie łączyło, była dla niego zupełnie obcym dzieckiem, które mimo wszystko pokochał. Blondynka wstała z kanapy i poszła do pokoju, gdzie spała zawsze jej córeczka. Był pusty, a nie powinien. Mała dziewczynka powinna się w nim uroczo bawić swoimi zabawkami, a ona gotować kolację w kuchni. Z kolei Miljković miał ratować swoje małżeństwo. Wyznał jej miłość, ale nie mogła mu pozwolić na to by jego rodzina się rozpadła. On i jego żona cały czas mieli szansę na odbudowanie tego uczucia. Nie można tak po prostu przekreślić kilku lat wspólnego życia, ślubu i planów. Nie mogła mu na to pozwolić, ale jednocześnie jego też kochała. Chciała z nim być, ale nie mogła. Już raz przechodziła przez piekło, gdy związała się z żonatym mężczyzną i nie chciała cierpieć drugi raz.
W końcu usłyszała jak otwierają się drzwi jej mieszkania. Pobiegła w stronę wejścia i zauważyła atakującego z jej dzieckiem na rękach w towarzystwie dwóch policjantów. Od razu zabrała mu z rąk Zosię.
- Skarbie moje – ucałowała czoło córeczki. – Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? – słone łzy spływały po jej zaczerwienionych policzkach.
- Nie. Bałam się. Płakałam, a ten pan nie chciał mnie puścić – tłumaczyła Zośka i przytuliła się do matki.
- Już jesteś w domu. Już nic ci nie grozi – szeptała jej do ucha.
- Wujek Ivan mnie uratował.
- Tak, wujek to bohater – przytaknęła i spojrzała na atakującego.
- Proszę pani, jutro wszystko wyjaśnimy dalej. Proszę odpocząć – usłyszała głos policjanta i kiwnęła twierdząco głową. W ostatniej chwili złapała atakującego za rękę, by nie wyszedł z jej mieszania. – Zostań – powiedziała szeptem.
Kiwnął twierdząco głową i usiadł w salonie. Dla niego również tak sytuacja nie była łatwa. Był rozdarty, ale pokochał tę filigranową blondynkę o dużych jasnych oczach, z przepięknym uśmiechem i najwspanialszym sercem jakie znał. Słyszał jak kobieta pomaga córeczce się wykąpać, a potem nuci jej kołyskę by zasnęła. Chciałby, żeby właśnie tak wyglądało jego życie prywatne, kochający dom, ciepło ukochanej obok niego. Chciał kogoś kto pomógłby mu stworzyć rodzinę. Po godzinie Aniela wróciła do salonu.
- Przepraszam – usiadła na kanapie obok mężczyzny. – Bała się zasnąć. Musiałam dać jej coś lekkiego na sen. Mam nadzieję, że prześpi noc.
- Dobrze jej to zrobi. Przez całą drogę chciała do mamy.
- Dziękuję – powiedziała szeptem. – Dziękuję – powtórzyła głośniej, ale głos jej drżał. – Uratowałeś ją. Ja oddam ci te pieniądze. Obiecuję.
- Daj spokój. Złapali tego porywacza. Odzyskam swoje pieniądze – objął ją ramieniem. – Powinnaś się położyć.
- Boje się zasnąć – przytuliła się do niego. – Nie chcę zostać sama.
- Zostać z tobą?
- Nie. Musisz wrócić do żony – próbowała być stanowcza w swojej decyzji.
- Aniela, nie wrócę do niej. Pójdę spać do hotelu. Moje małżeństwo już nie istnieje.
- Ivan…
- Ciii – przyłożył palec do jej ust i spojrzał w jej błękitne oczy. – Daj nam szansę, proszę – musnął wargami jej usta. – Udowodnię ci, że nie jestem jak tamten człowiek. Daj nam szansę – poprosił.
- Zostań ze mną – powiedziała cicho.
Poczuła jak mężczyzna bierze ją na ręce i zanosi ją do jej sypialni. Ułożył kobietę na łóżku i zajął miejsce obok niej. Wtuliła się w niego. Gładził ją po włosach i szeptał uspokajające słowa. Nie zamierzał z niej rezygnować. Nie teraz. Postanowił kompletnie zmienić swoje życie.

U MALWINY 
W pośpiechu pakując swoje rzeczy do walizki leżącej na łóżku blondynka co jakiś czas nerwowo zerkała na zegarek. Miała coraz mniej czasu, aby wynieść się z tego mieszkania jak najdalej. Po nocy spędzonej z Łukaszem Malwina nie mogła tu zostać ani dnia dłużej. Jej relacje z Kadziewiczem nigdy nie powinny były wkroczyć na taki poziom, ale stało się. Najgorsze w tym wszystkim było to, że kobieta nie odczuwała żadnych wyrzutów sumienia. Nie żałowała tego, co stało się pomiędzy nimi, ale z drugiej strony miała świadomość tego, że powinna odejść i pozwolić siatkarzowi na ułożenie sobie życia z jej siostrą. Nawet, jeśli znaczyłoby to dla niej cierpienie, nie mogła po raz kolejny zniszczyć życia Magdzie. Musiała jak najszybciej urwać kontakt z Łukaszem. Pierwsze kroki już podjęła – z samego rana złożyła wymówienie z pracy, potem wróciła szybko do domu aby spakować się i wynieść zanim Łukasz wróci z treningu.
Po raz ostatni zerkając na pokój blondynka zapięła walizkę. Doskonale wiedziała, że po prostu ucieka, ale bała się, że gdyby spotkała Łukasza nie potrafiłaby być taka stanowcza i opanowana jakby tego chciała. Minionej nocy padło wiele ważnych słów – Kadziewicz wyznał jej swoje uczucia i zapewnił, że skończy związek z Magdą. Wtedy będą mogli zacząć wspólne życie i blondynka naprawdę o tym marzyła… ale miłość do siostry była ważniejsza.
Dźwięk otwieranych drzwi sprawił, że Malwina, całkiem nieświadomie, wstrzymała oddech. Modliła się w duchu, żeby to nie był środkowy. Ciągnąc za sobą walizkę niepewnie wyszła z pokoju, który jeszcze do niedawna był jej sypialnią, azylem w którym mogła chociaż na krótką chwilę oderwać się od demonów przeszłości. Widząc w przedpokoju swoją siostrę nie była w stanie ukryć delikatnego uśmiechu ulgi. Młodsza Różycka, wieszając na wieszaku swój płaszczyk, spojrzała uważnie na kobietę.
- Wybierasz się gdzieś?
- Wyprowadzam się. Dziękuję, że mogłam się u was zatrzymać.
- No proszę. – uśmiechając się ironicznie Magda skrzyżowała ręce na piersiach – Cóż takiego się stało, że zmieniłaś zdanie? Wcześniej nie kwapiłaś się do tego, żeby wynieść się i dać nam wreszcie święty spokój.
- Znalazłam nową pracę w innym mieście – skłamała na poczekaniu – Musiałam szybko pojąć decyzję i stwierdziłam, że tak będzie najlepiej.
- Dla mnie i Łukasza na pewno. W końcu w naszym związku zapanuje spokój. Razem z twoim zniknięciem znikną również i nasze problemy.
Lekko przygryzając dolną wargę Malwina niepewnie kiwnęła głową. Bardzo by chciała, aby tak się stało – miała nadzieję, że siostra nigdy nie dowie się o zdradzie Kadziewicza i wszystko po pewnym czasie będzie tak jak dawniej.
- Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. – uśmiechając się kobieta próbowała ukryć swoje zakłopotanie – Obiecuję, że już więcej nie będę was niepokoiła.
- Trzymam cię za słowo, siostrzyczko.
Zakładając płaszcz Malwina udawała, że nie widzi triumfującego spojrzenia młodszej Różyckiej. Lewą dłoń mocno zacisnęła na rącze walizki, podczas gdy prawą otworzyła drzwi. Wszystko na razie szło tak jak powinno.
- Do widzenia, Magda.
- Żegnam.
Żadnych uścisków, pocałunków, nawet głupiego podania ręki. Jedynie kilka sztucznych słów. Malwina już chciała wyjść, kiedy w progu mieszkania zobaczyła zaskoczonego całą sceną Kadziewicza.
- Co się tutaj dzieje? – nie patrzył na Magdę, jego wzrok zdawał się przeszywać starszą z sióstr na wylot – Malwina co ty robisz?
- To co powinna zrobić już dawno temu. W końcu wyprowadza się z naszego mieszkania i życia.
- To prawda, Malwina?
Nie mogła na niego spojrzeć. Bała się zobaczyć jego tęczówki, bała się słów, które mogłaby powiedzieć gdyby tylko dopuściła do głosu swoje serce.
- Żegnaj, Łukasz.
Wymijając go w pośpiechu zaczęła schodzić po schodach.
- Malwina!
- Zostaw ją. – do jej uszu doszedł poniesiony ton głosu Magdy – To jej decyzja. Nikt jej nie kazał się wynosić.
Miała rację. To była tylko i wyłącznie jej decyzja, dlatego też nie odwracała się. Mocniej zaciskając dłoń na rączce walizki przyśpieszyła kroku… 

***
Jeszcze tylko pięć odcinków, jeszcze tylko pięć...

1 komentarz:

  1. Jestem ciekawa, jaka będzie reakcja Kadziewicza... Musi na pewno wybrać,albo miłość, albo stabilizacja i trwanie w tym,co ma... Mam nadzieję, że zdecyduje się na szaleństwo :)
    Dobrze, że Zosieńka wróciła cała i zdrowa :)))) Ivan pokazał,że ją kocha....
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń