Poirytowany Kadziewicz z całej siły rzucił telefon na stolik stojący w salonie. Po raz kolejny próbował dodzwonić się do Malwiny i po raz kolejny usłyszał tą samą wiadomość „Abonent jest czasowo niedostępny”. Nie wierzył, że to wszystko dzieje się naprawdę. Jeszcze cztery dni temu był z nią, całował jej usta, kochał się z nią, szeptał do ucha, że ją kocha, a tymczasem teraz ona tak po prostu zapadła się pod ziemie. Wyłączyła telefon, zwolniła się z pracy, nie poinformowała ojca ani Anieli gdzie jest. Siatkarz obawiał się, że po raz kolejny uciekła – wyjechała z kraju i chciała całkowicie oderwać się od tego co wydarzyło się w Częstochowie… co wydarzyło się pomiędzy nimi.
- Cholera! – środkowy jeszcze raz sięgnął komórkę chociaż doskonale wiedział, że po raz –enty usłyszy taki sam tekst co wcześniej
- Coś mówiłeś, skarbie? – wchodząc do salonu Magda uśmiechnęła się szeroko w jego stronę
W przeciwieństwie do niego młodsza Różycka zdawała się rozkwitnąć przez te minione dni. Znów się uśmiechała, z entuzjazmem opowiadała o sytuacji w pracy podczas pichcenia posiłków. Zachowywała się tak jakby Malwina nie pojawiła się w ich życiu – jakby nigdy nie istniała. Dla siatkarza ta cała sytuacja była naprawdę chora. On odchodził od zmysłów podczas gdy jego narzeczona całkowicie oddała się przygotowaniom do ślubu, który zbliżał się wielkimi krokami. Właśnie ślub… Po nocy spędzonej z Malwiną Kadziewicz nie wyobrażał sobie, aby mógł jak gdyby nigdy nic stanąć na ślubnym kobiercu i przysiąść Magdzie „miłość, wierność i uczciwość małżeńską”. Jego uczucie do blondynki, mocno nadszarpnięte wcześniejszymi nieprzyjemnymi sytuacjami, teraz całkowicie uleciało. Nie w takiej kobiecie się zakochał, nie z taką chciał spędzić swoją przyszłość i wychowywać dzieci. Poza tym teraz była jeszcze Malwina, którą naprawdę pokochał.
- Mówiłem, że Malwina nie odbiera telefonów.
Na twarzy blondynki pojawił się lekki grymas. Siadając obok Magda przytuliła się do niego. Nie zareagował. Wiedział, że jak najszybciej musi poinformować ją o swojej decyzji. Bądź co bądź to dotyczyło również i jej.
- A ty znowu o niej? Jest dorosła, poradzi sobie. A my w końcu mamy spokój to chyba najważniejsze. – muskając swoimi wargami jego policzek uśmiechnęła się delikatnie – Zamiast przejmować się moją siostrunią lepiej powiedz, jakiego koloru serwetki mają być na stołach. Czerwone czy niebieskie?
- Dosyć, Magda!
Miał już tego wszystkiego po dziurki w nosie. Nie miało sensu udawać, że wszystko jest okej. Ich związek przestał istnieć już dawno temu.
- O co ci znowu chodzi? Nawet, kiedy Malwiny już nie ma, my nadal musimy się o nią kłócić. To jest chore nie sądzisz?
- Chore jest to, że ty udajesz, że w ogóle nic się nie stało. Twoja siostra zapadła się pod ziemie, nie wiadomo, co się z nią dzieje, a ty jak gdyby nigdy myślisz o serwetkach na stołach?!
- Chcę ci przypomnieć, ze chodzi tutaj o nasz ślub! Więc chyba również i Tobie powinno było…
- Żadnego ślubu nie będzie. – odwracając się w jej kierunku próbował być jak najbardziej spokojny
- Słucham? – blondynka spojrzała na niego zdziwiona – To jakiś kiepski żart, tak?
- Mówię całkiem serio. Przecież sama widzisz, że nie pasujemy do siebie.
- Nie pasujemy do siebie?! Wszystko było okej dopóki nie pojawiła się Malwina, a potem nagle co?! Tak zwyczajnie ci się odmieniło?! – zdenerwowana Magda wstała – To chodzi o nią prawda?!
Podchodząc do kobiety siatkarz spuścił wzrok. Nie chciał mieszać w ich kłótnie jeszcze Malwiny, ale z drugiej strony nie chciał dalej okłamywać blondynki.
- Ja ją kocham, Magda. Naprawdę…
Nim dokończył poczuł na swoim policzku jej dłoń.
- Łajdak…
U ANIELI
Blondynka właśnie wieszała pranie, które przed chwilą zrobiła. Wzięła do ręki dużą, męską koszulkę i uśmiechnęła się. Ivan dwa dni temu zjawił się w jej progu ze spakowaną walizką i oświadczył, że właśnie powiedział swojej żonie prawdę i że z nią skończył. Na początku blondynka sądziła, że żartuje, ale widziała, że jest poważny. Pozwoliła mu zostać, bo nie miał gdzie pójść. I nawet nie przeszkadzało jej to, że następnego dnia obudziła się w jego ramionach. Najbardziej jednak bała się o Zosię. Jak trzylatka zareaguje na całą sytuację? Była tylko dzieckiem, które potrzebowało stabilizacji, którą Aniela chciała jej dać i do tej pory jej się to udawało. Jednak uczucie do Ivana było silniejsze i nie miała już więcej siły by z nim walczyć. Chciała też ułożyć sobie w końcu życie. Zasługiwała na szczęście, a przy atakującym wszystko było prostsze i łatwiejsze.
Z własnych rozmyślań wyrwało ją natarczywe pukanie do drzwi. Zaskoczona zostawiła pranie w łazience i poszła do przedpokoju.
- Mamo, mamo! Kto to? – spytała Zosia, która wybiegła ze swojego pokoju.
- Nie wiem skarbie. Zaraz się dowiemy – odpowiedziała z uśmiechem i otworzyła drzwi. Zamarła, w progu stała Zlejka. Żona Ivana. – Zosiu, idź proszę do swojego pokoju – pokierowała córkę do odpowiedniego pomieszczenia. – W czym mogę pomóc?
- Dość już pomogłaś, nie sądzisz? – usłyszała w odpowiedzi i brunetka weszła do środka bez zaproszenia.
- Ja… - zawiesiła głos, bo co mogła powiedzieć tej kobiecie, której ewidentnie odbiła męża? Nic. Żadne słowa jej nie usprawiedliwiało. Powinna trzymać się od Ivana jak najdalej. Nie powinna z nim być. Jednak miłość nie wybiera.
- Zamilcz – usłyszała ironiczny głos kobiety. – Posłuchaj mnie. Może i wzięłaś Ivana na litość i na tego swojego bachora, ale on i tak wróci do mnie, rozumiesz? Znudzisz mu się. Rzuci cię. Ciebie i tego twojego dzieciaka – rzuciła pogardliwie.
- Jeśli to zrobi to ja nie będę go zatrzymywać. Próbowałam go przekonać do powrotu, ale on nie chce. Ja go tu nie trzymam.
- To jest mój mąż! Ty dziw…
- Zamilcz – obie kobiety usłyszały głos atakującego, który wszedł do środka. – Zastanów się nad tym co powiesz.
- Ivan, wróć do domu. Dajmy sobie szansę – kobieta zwróciła na niego swoje spojrzenie.
- Nie. To koniec. Składam papiery rozwodowe i kończę to. Nie chcę z tobą być – odłożył swoją torbę treningową i stanął za blondynką. – To koniec – powtórzył dobitnie.
- Zapłacisz mi za to zdziro – wysyczała pani Miljković i wyszła z mieszkania trzaskając głośno drzwiami.
Poczuła jak Ivan obejmuje ją ramionami i muska wargami jej kark.
- Nie martw się. Nie pozwolę skrzywdzić ani ciebie ani Zosi. Obiecuję ci to – wyszeptał jej do ucha.
- Boje się – wyszeptała cicho.
- Nie bój się. Rozwiodę się z nią. Zrobię to. Sama zobaczysz – pogłaskał ją po głowie.
Zamierzał zrobić wszystko co w jego mocy by Aniela i Zosia były bezpieczne. Nie pozwoli ich skrzywdzić nikomu. Chciał dać im wszystko co najlepsze. Zasługiwały na to. Odwrócił w swoją stronę blondynkę, odgarnął włosy z jej twarzy i spojrzał w niebieskie oczy. Nachylił się i pocałował ją. Natychmiast oddała pieszczotę. Uśmiechnął się i kontynuował przyjemność.
- Nie pozwolę was skrzywdzić – wyszeptał i pocałował ją w czoło. Poczuł jak blondynka mocniej się do niego przytula.
***
Dzisiaj środa, a jak środa to kolejna część historii Łukasza i Malwiny oraz Ivana i Anieli. Do zobaczenia za tydzień!
Łukasz... aż mi słów brakuje! W końcu to zrobił, nie warto być z kobietą, którą się nie kocha... Mam nadzieję,że znajdzie Malwinę, i przekona ją do swojej miłości :)
OdpowiedzUsuńOby tylko żona Ivana nie namieszała...